niedziela, 26 marca 2017

Rozdział XVIII- Trzęsienie ziemi.

Elsa

Zastanowił się chwilę.
-Nigdy nie brałem tego pod uwagę, ale jeżeli na świecie jest ktoś jeszcze... No, wtedy mielibyśmy naprawdę spore kłopoty.
-Dlaczego?
-Mrok to jedna z najniebezpieczniejszych osób z jakimi walczyłem.
-A z iloma walczyłeś?-przerwałam mu. Nie zwrócił na mnie uwagi i kontynuował:
- To może tłumaczyć moich kilka kłopotów z dziećmi, które mnie nie zauważają, może przez... tę dziewczynę... może ona zasiała zwątpienie.
-Powoli, powoli, wytłumacz od początku.
-Od którego początku?
-No tego pierwszego. Początek charakteryzuje się tym, ze jest pierwszy.
Mimo ciemności zauważyłam, że lekko przewrócił oczami.
-Dobra. Urodziłem się trzysta lat temu w wiosce...
-No dobra, bez przesady... chwila, trzysta lat???
-Dokładniej mówiąc trzysta dwadzieścia i pół roku.
-Możesz zacząć od tamtego początku.

Agata

-Zginiesz-powiedziałam do Simona, kiedy bezwładnie wisiałam na jego ramieniu.
-Wtedy ty się stąd nie wydostaniesz. A potem umrzesz z głodu, albo od czegoś innego.
-Trudno. Będę wiedzieć, że pomściłam zniewagę.
- Nadrabiasz niski wzrost złośliwością?-rzucił zdenerwowany
No człowieku wkroczyłeś na niebezpieczny teren.
-Uważaj, bo niscy bywają niebezpieczni.
Zaśmiał się.
-Wiem. Ale jestem na swoim terenie, więc mam przewagę i mogę się zachowywać nierozsądnie.
-Mogłabym cię spalić, zanim zdążyłbyś zrobić coś z tymi tunelami.
-Południowa?
Spróbowałam się wyszarpnąć. Nic z tego.
-Czemu mnie po prostu nie puścisz?
-Zabawne, że wpierw zagroziłaś, ze mnie zabijesz, a dopiero potem spróbowałaś poznać przyczynę mojego postępowania.
Westchnęłam. Byłam pewna, że się uśmiechał, mimo że wisiałam głową w dół i żeby zobaczyć jego twarz musiałabym odwrócić głowę o jakieś 180 stopni.
-Słuchaj, nie dziwi mnie, że żywiołowych nie obchodzi, co się dzieje w tunelach, ale nawet wy powinniście wiedzieć, że są tu sale mniej i bardziej niebezpieczne.-nuta rozbawienia, która pojawiła się po krótkiej wymianie zdań ulotniła się- A w chwili obecnej ktoś wszedł do jednej z najgorszych istniejących sal. Chwila i będziemy mieli naprawdę duże problemy.

Magda

No po prostu cudownie. Totalnie cudownie. Nie miałam pojęcia w co się wpakowałam, ale było czuć, że nie było to nic dobrego. Niewielkie kreatury zbliżały się stosunkowo szybko. Zauważyłam, że utykają. Przez chwilę sądziłam, że ktoś-lub coś- już wcześniej je zaatakowało, ale po chwili uznałam, że to sama budowa ich ciała sprawia, że kuśtykają. Stwory były niewielkie, sięgały mi jakoś do kolan, ale -jak się szybko przekonałam- miały ostre kły i pazury. No i potrafiły skakać.
Chronić oczy, chronić oczy-myślałam-nie mogę stracić oczu.
Czułam, że najwięcej stworów rzuca się na moją lewą rękę, w której trzymałam kamień. Starałam się go ochronić, ale tonie było takie łatwe. Z za pleców doszedł mnie potężny huk, jakby zejście lawiny.

Simon

Przez tunele przetoczył się potężny hałas.
-Co to było? -zapytała Agata
-Zobaczysz. No chyba, że wcześniej umrzesz. Albo oślepniesz, czy coś takiego.
-Optymista z ciebie, nie ma co.
-Realista. A teraz krótkie i zwięzłe wskazówki: Za chwilę wejdziemy do TEJ sali, nie przejmuj się subtelnością, wal w wszystko, co nie jest człowiekiem, a się rusza.
-A jak nie?
-To wtedy to przyłoży tobie.
-Urocze. A w zasadzi czym "TO" jest?
-Miniaturką wielkiej kreatury. Zresztą patrz, zaraz będziemy.-Odstawiłem ją ostrożnie na podłogę.

Jack

-No więc byłem zupełnie normalną osobą, miałem rodzeńswo, kolegów... pewnego dnia poszedłem z siostrą na jezioro pojeździć na łyżwach...
Przerwałem kiedy poczułem jak ziemia zadrżała.
-Co to było?-spytałem się królowej
-Nie mam pojęcia.-odpowiedziała

Agata

-No dobra,przestaniesz mówić jakoś dziwnie i wyjaśnisz mi po prostu o co chodzi?-zapytałam
-No dobra.W dużym skrócie chodzi o to, że kiedyś moja rasa złożyła przysięgę, ze będziemy chronić świat, przed istota ukrytą w tunelach. A teraz, być może również przeze mnie ta istota może wydostać się na zewnątrz
-Co to za istota?
-Tego akurat sam dokładnie nie wiem. Zresztą patrz.-pokazał wnętrze sali
Rozejrzałam się. Zauważyłam, że nie potrzebuję już mojego światła, bo znajdowała się tu jakieś inne źródło.
Sala była przeraźliwie wręcz długa. Tak długa, ze nie widziałam jej końca. Poczułam jak podłoga drży.

Elsa

-Później opowiesz fascynującą historię swojego życia-powiedziałam do strażnika, kiedy drżenie ustało.-co robimy?
-Stoimy?-zapytał, chyba usiłując być śmieszny.
-Co robimy z tym faktem, że jest środek nocy, moja bliska przyjaciółka gdzieś wsiąkła, ukradziono mi powierzoną pod opiekę rzecz, bierzemy udział w jakimś światowym spisku, a moje królestwo nawiedziło właśnie trzęsienie ziemi?!?-wyrzuciłam z siebie zirytowana.
-No dobra... może powinniśmy sprawdzić, co spowodowało, to trzęsienie ziemi?
Przewróciłam oczami.
-Trzęsienia ziemi powstają podczas ruchu płyt tektonicznych, kiedy płyty nachodzą na siebie, lub się odsuwają. Względnie poprzedza wybuch wulkanów. Ale Arendelle nie leży w terenie zagrożonym, ani trzęsieniami ziemi, ani wybuchem wulkanu!!!
Popatrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili przybrał normalny wyraz twarzy.
-Wybacz, zapomniałem, że jesteś nowa na terenie nadnaturalnym.
Nowa? Gdyby tylko wiedział.

Magda

Wszystko zaczęło się trząść. Nie dałam rady ustać i upadłam, boleśnie obijając sobie ramię. Cały czas trzymałam jednak kamień, nie pozwalając żadnej istocie wyrwać go z mojej pięści.
Traciłam siły, ale nie mogłam pozwolić na stratę tego jednego przedmiotu. Wiele od tego zależało. Naprawdę, bardzo wiele.
Kiedy kolejne stwory wskakiwały na mnie utrudniając jakikolwiek ruch. W dodatku zaczynałam się dusić.
I wtedy usłyszałam jakiś głos. Słyszałam go kiedyś.

Simon

Krzyknąłem, widząc jak stwory rzucają się na jakąś osobę po czym pobiegłem w jej stronę. Agata przekroczyła już próg sali, więc nie groziło jej, że się zgubi.
-Będziesz musiała mi pomóc- zawołałem do niej.
Nie zrozumiała, ale też pobiegła w tym kierunku, co ja. Oczywiście, nie mogła zrozumieć. Nie potrafiła dojrzeć drugiego końca sali. Normalnie też nie widzę na ten dystans, ale to były tunele, czyli mój teren, gdzie mogę omijać wiele swoich ograniczeń.
Dotarłem do brązowowłosej dziewczyny. Z ulgą stwierdziłem, ze to ta sama, co wcześniej towarzyszyła Agacie, więc w najbliższym rejonie tuneli nie ma żadnych innych osób.
Złapałem najbliższego stwora za kark i odrzuciłem. To samo z następnym i następnym. Wszystko wkoło znów zaczęło drżeć, przez co na chwilę straciłem równowagę, ale na szczęście szybko ją odzyskałem.
 Dzięki mnie brązowowłosa mogła wstać i sama odganiać się od stworów. Jednak miejsce jednego zajmował drugi, a pierwszy powracał.
 Z ulgą przywitałem pierwszą kulę ognia unicestwiającą jedną z kreatur.

Jack

-Oczywiście możliwe, że twój kraj nagle znalazł się w terenie zagrożonym, ale to mało prawdopodobne. Znam za to masę przykładów istot, czy zjawisk nadnaturalnych mogących wywołać trzęsienie ziemi. Swoją drogą nazwa "nadnaturalny" może być odrobinę myląca, ponieważ sugeruję, że  ma tu udział jakaś inna fizyka niż nasza.
-A tak nie jest?
-Nie. North... To jest jeden z moich znajomych tłumaczył mi to kiedyś, ale w połowie wykładu zasnąłem. Nazwa wzięła się stąd, że możliwości obdarzonych są większe niż naturalne zdolności człowieka.
-Rozumiem.-powiedziała. Chciała chyba dodać coś jeszcze, ale kolejny wstrząs uprzytomnił nam, ze zaczęliśmy rozmawiać, zamiast skupić się na problemie.
-Dobra, nie wiem, jaki nasz pomysł, ale zrób coś i to szybko.

Anna

Kiedy otworzyłam oczy było ciemno. Sprawdziłam godzinę na zegarku. Było pięć po pierwszej w nocy. Zastanawiałam się co mnie obudziło, ponieważ wieczorem byłam na tyle zmęczona, że sądziłam, że obudzę się dopiero o dziesiątej rano. (Żartuję, nie pozwalają mi spać tak długo. Ale nikt rozsądny nie budziłby mnie w środku nocy.)
Po minucie analizy uznałam, ze nie widzę żadnego konkretnego powodu dla którego się obudziłam. Odwróciłam się na bok i próbowałam zasnąć.
Poczułam nagłe pragnienie, poszłam więc do kuchni, żeby napić się wody. Kiedy tam doszłam, zastanawiałam się czy zapalić światło, ale uznałam, ze to bez sensu, bo kuchnia oświetlana była niewielkim blaskiem kominka, więc nie zabiję się, a górne światło obudziłoby wszystkich wkoło.
Wyjęłam z szafki szklankę i nalałam sobie wody.
Zanim zdążyłam się napić poczułam silny ból głowy. Skrzywiłam się i odstawiłam szklankę. Przyłożyłam głowę do zimnej ściany, żeby złagodzić ból. Był to kolejny napad bólu w ciągu ostatniego tygodnia.
Powiedziałam kiedyś komuś o tym i dowiedziałam się, że prawdopodobnie się gdzieś przewiałam, czy coś. Uznałam więc, ze nie ma sensu budzić kogokolwiek.
Stałam oparta o ścianę jeszcze przez jakiś czas, po czym wyprostowałam się i sięgnęłam po szklankę, żeby wypić wodę. I wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Nie mogłam się przyjrzeć, bo światło było słabe, ale mimo to wyraźnie widziałam, ze woda drży.

Agata

Rzuciłam jeszcze dwoma kulami ognia niszcząc stwory dzielące mnie i pozostałą dwójkę.
-Czego jeszcze tu szukasz?-zapytałam nie "ta druga"
-Wyjścia z tego głupiego miejsca.
-Dzięki wielkie. Wychowałem się tutaj.-powiedział Simon-Mówicie do siebie takim tonem, jakbyście się nie lubiły.-stwierdził wrzucając jednego stwora do dziury w podłodze, która po chwili zniknęła.
-Owszem nie pałam do niej szczególną sympatią.-powiedziała brązowowłosa.
-I wzajemnie. Nie wiem, czemu ci pomagam.
-Bo inaczej zginiesz?-przerwał mi czarnowłosy chłopak
-Jest to jakaś koncepcja. W żadnym innym wypadku bym tego nie zrobiła.-zastrzegłam niszcząc przy okazji niewielkiego potwora wskakującego się na moje ramię
-A ja nie przyjęłabym twojej pomocy.
-Mogę dowiedzieć się o co chodzi?-zapytał chłopak
-Nie rozumiesz?-zapytała brązowowłosa?-Ona jest po tej złej stronie!
-To prawda?-zwrócił się do mnie?
-Zależ co rozumie się przez sformułowanie "zła strona"...
-Księżyc, czy Mrok?
-...
-Słucham?
-Mrok.-odpowiedziałam po chwili milczenia
-Dlaczego nic nie powiedziałaś?
-A pytałeś?- zapytałam w obronie
-Nie podejrzewam każdego w koło o trzymanie z... nimi.
-Trzymam tylko z dwiema osobami, a są nimi Mrok i ja sama.
-I o to chodzi. Dokładnie o to.

Jack

-No dobra, mam znajomego, który wie dosłownie wszystko o nadnaturalnych istotach...
-Nie mamy czasu.-przerwała mi królowa.
-Ale on może pomóc!
-Zadzwonisz do niego?  w środku nocy?
-Nie, pójdziemy do niego.
-Jak daleko on mieszka?
Uśmiechnąłem się.
-To nie ma znaczenia.
-Hej co robisz?!? -krzyknęła.
-Mamy mało czasu, prawda? No to musimy dostać się tam naprawdę szybko.

Magda

No więc to było naprawdę dziwne. Byłam metry pod ziemia, z wrogiem i osobą, która była po mojej stronie, ale o której nie wiedziałam totalnie nic. I całą trójką broniliśmy się przed jakimiś dziwnymi stworami, które chcą ukraść przedmiot mogący dać wielką władzę. 
No, ale takie jest życie. Przynajmniej moje. Nie wiem jak wygląda życie normalnej osoby.
- Ich jest coraz więcej! Musimy się jakoś wydostać!-wrzasnęłam, kiedy prawie straciłam oczy. (Wiedzieliście, że one maja pazury?)
-Pracuję nad tym!-poinformował mnie chłopak.
I wtedy nadszedł wstrząs tak silny, że poprzednie wydawały się wręcz pomijalne. Cała nasza trójka odwróciła głowy w kierunku jego źródła.
Miałam wrażenie jakby wyrosła pod ziemią wyrosła nagle góra.

Elsa

Mój krzyk słychać było zapewne w całym Arendell. Najpierw krzyczałam, bo poczułam, że wznoszę się z przerażającą prędkością. Potem dlatego, ze nierozważnie spojrzałam w dół.

Mimo, że wysokość budziła moje przerażenie, nie mogłam oderwać wzroku od przesuwających się pod nami pół, lasów, miast, jezior... Zresztą i tak po chwili wszystko zmieniło się w zamazaną plamę.
-Trzymaj się, bo przez chwilę może być zimno-Krzykną Jack, żebym usłyszała go pomimo świstu wiatru.
Nie zimno martwiło mnie teraz najbardziej.

Simon

No i zawaliłem. Nie znałem wszystkich konsekwencji wybudzenia tego monstrum, ale te kilka które znałem powinny wystarczyć, żebym pilnował się do końca życia.
Nie obwiniałem dziewczyn, za to,że tu się znalazły. Nie obwiniałem brązowowłosej za to, że przypadkiem trafiła do tej komnaty. Nie obwiniałem Agaty, bo mimo,że stała po złej stronie, to nie ona była winna obudzenia potwora. To była moja wina i to siebie obwiniałem.
-Na mojej szóstej zaraz otworzę drzwi! Na sygnał biegniemy! Nie patrzcie na nic, tylko biegnijcie!-krzyknąłem.
-Zrozumiałam- powiedziała dziewczyna z brązowymi włosami. Agata nic nie powiedziała, ale chyba do niej dotarło.
-Na trzy...dwa... TERAZ!-puściliśmy się biegiem. W pewnym momencie Agata potknęła się i prawie przewróciła. Złapałem ją za ramię i podciągnąłem do góry.
-Mam cię znowu przerzucić przez ramię jak worek kartofli?-zapytałem z lekką ironią.
-Dam sobie radę -syknęła.
Kiedy byliśmy dwa metry od ściany otworzyłem drzwi. Puściłem dziewczyny przodem, dbając o to, by nic się za nami nie przedostało. Potem zatrzasnąłem drzwi, oddzielając nas od niebezpieczeństwa. Oparliśmy się o ściany dysząc po wysiłku.
Kiedy podniosłem wzrok obaczyłem przerażona twarz brązowowłosej.
-Coś się stało?- zapytałem
-Ja nie wiem kiedy, to się stało, ale te stwory zabrały go. Zabrały mi kamień.- powiedziała z rozpaczą i zmęczeniem.
Wypuściłem powietrze. W sali nie czułem zmęczenia, działała adrenalina. Ale teraz poczułem jaki jestem wyczerpany.
-Powinnyśmy iść.- powiedziała nagle Agata- Nawet jeśli nic nie zdziałamy, może zobaczymy coś ważnego.

Anna

Teraz było widać wyraźnie, ze wszystko się trzęsie. Zostawiłam niedopitą wodę i pobiegłam do pokoju Elsy, żeby ją obudzić. Nie zawracałam sobie głowy, żeby zapukać, po prostu otworzyłam drzwi.
-Elsa, jest problem, wszystko...-zaczęłam z marszu, ale urwałam widząc puste łóżko.
-Elsa? -zapytałam, jakby to miało sprawić, ze ta nagle się pojawi. Patrzyłam jeszcze przez trzy sekundy na pusty pokój, po czym pobiegłam w stronę schodów prowadzących na dach.

Witam po kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, ze się podobał. Zapraszam do komentowania.
                                                                  ~ Wasza (mam nadzieję) ulubiona Autorka.

sobota, 7 stycznia 2017

Rozdział XVII-"Gdzie nie powinien wchodzić nikt."

Agata

- A ja nie spodziewałam się, że tu ciebie zastanę. Ogólnie nie przypuszczałam, że zastanę tu kogokolwiek, a już na pewno nie kogoś ucinającego sobie drzemki na środku psychopatycznej jaskini. Dzisiejszy dzień obfituje w zaskoczenia- powiedziałam tonem pogodnej obojętności.
Przez chwile milczał, jakby nie mógł znaleźć odpowiedzi.
-Dlaczego kiedy zorientowałyście się, że zatoczyłyście koło nie spróbowałyście się wrócić?
-Bo ta brązowowłosa dostała histerii. -wzruszyłam ramionami, jednak po chwili zorientowałam się, co naprawdę znaczą jego słowa-Zaraz. Spałeś tutaj, więc jakim cudem wiesz co robiłyśmy?
-Należę do piątej rasy- powiedział tonem jakby to wszystko wyjaśniało. Odwrócił się i zaczął badać ścianę. Zauważyłam, że pod jej powierzchnią przesuwają się refleksy świetlne.
-I co w związku z tą rasą? -zapytałam po chwili milczenia
-Jesteś nowa?-zapytał ze zrozumieniem
-Nowa w jakim sensie?
- Od jakiego czasu masz moc?
-Czy ja wiem? Trzy miesiące?
-Dlaczego kłamiesz?
Wzruszyłam ramionami.
-Jakieś czterysta, pięćset lat, a co?
Zamurowało go. Powoli odwrócił się w moją stronę.
- Czterysta do pięciuset lat? Zapytał powoli, jakby się nad czymś zastanawiał.
-No i co? A tak schodząc z tematu, to sama najchętniej poszłabym spać.

Jack

Wypuściłem powoli powietrze. Te ziarna z pewnością były pozostałością po koszmarach. Ale z skąd się tu wzięły? Zacząłem rozglądać się po pokoju mając nadzieję, że znajdę tu jakieś wskazówki. na pierwszy rzut oka- nic. Przejrzałem szuflady, zawartość szaf, popatrzyłem na tytuły książek, co jest napisane na papierach w koszu... Zacząłem się nawet zastanawiać nad poszukiwaniem jakiegoś ukrytego sejfu, w którym mogły by zostać ukryte plany dotyczące... no nie wiem, przejęcia władzy nad światem, czy coś w tym stylu. A gdzie znajdują się tajne sejfy? Jeśli wierzyć filmom akcji, to za obrazami. W pokoju generalnie wisiał tylko jeden. Zanim zabrałem się za sprawdzanie czy nie jest za nim coś ukryte mimowolnie rzuciłem okiem na to co przedstawiał. I nagle zmieniłem plany, co do sprawdzenia pochodzenia resztek koszmarów.

Magda

Rozejrzałam się po komnacie, upewniając się, że na pewno znajduję się przy tej ścianie, przez którą się tutaj dostałam. Nie było wątpliwości, że to dokładnie to miejsce. Przyłożyłam dłoń do ściany. Faktura powierzchni zdawała się być taka sama. Mam nie panikować. Co z tego, że nie cierpię znajdować się pod ziemią, ani w zamkniętych pomieszczeniach. Co z tego, że naglę znajduje się i tu i tu. Nie jest tak źle. Jeszcze nie dostałam ataku klaustrofobii, Co zdarza mi się od czasu do czasu, jeśli mam być szczera.
Przecież tu nie jest tak ciasno. -zaczęłam przekonywać samą siebie. Wcale. Ściany wcale nie zdają się do ciebie przybliżać. A te kryształy były "zatopione" w takim samym stopniu jak teraz. Oderwałam rękę od ściany. I wtedy zobaczyłam, że na ścianie znajduje się wgłębienie w kształcie mojej dłoni.

Elsa

Wielokrotnie obiecywałam sobie, że nie będę nie sypiać po nocach. I jak zawsze się  nie udało. Znowu zasiedziałam się przy dokumentach. Po za tym musiałam jakoś dośnieżyć okolicę. I ten dziwny incydent z szarowłosą. Wciąż nie wiedziałam kim jest. Jedyną poszlaką był cienki zeszyt zostawioną przez nią na parapecie. (Skąd wiedziałam, że nie zwinęłam zeszytu jednej z jej współlokatorek? W środki tekst był zapisany jakimiś dziwnymi symbolami. Nie podejrzewałam by ktokolwiek inny mógłby zapisać coś takiego)
Miałam się już położyć spać, kiedy chłodny powiew powietrza uświadomił mi, że mam otwarte na oścież drzwi balkonowe. Oczywiście mi zimno nie przeszkadzało, ale już kiedyś zdarzyło się, że w środku zimy zasnęłam przy otwartych drzwiach, a rano okazało się, że cały pokój pokryty był lodem, włącznie z zamkiem w drzwiach. Spędziłam wtedy pół godziny uwięziona we własnym pokoju, zanim udało się jakoś otworzyć drzwi.
Kiedy zamykałam balkon niechcący zahaczyłam o zasłonę. Żeby ją odhaczyć weszłam na krzesło, ale drzwi pałacowe mają tą wadę, że są strasznie wysokie, więc nawet z krzesła nie sięgałam wystarczająco wysoko. Mogłabym przysunąć biurko, ale ono było zbyt ciężkie. Mogłam kogoś zawołać, ale była już jakoś wpół do drugiej w nocy i nie chciałam robić zamieszania na pół stolicy, bo wtedy położyłabym się spać o świcie, co nie miałoby sensu. Ale... balustrada balkonowa wyła na tyle wysoka, że mogłabym stanąć i odczepić zasłonę. Co prawda nie jestem akrobatą i może lepiej byłoby rzucić to wszystko w pewną chorobę (ospę wietrzną na przykład), ale na prawdę nie chciałam, żeby znowu trzeba było wywarzać drzwi. Ostrożnie wspięłam się na balustradę.

Agata

Wstał, podszedł do ściany i przyłożył do niej dłonie. Zaczęłam się właśnie zastanawiać po co to robi, kiedy zobaczyłam najpierw wąską, a potem coraz szerszą szczelinę. W końcu rozsunęła się na tyle, abyśmy mogli przez nią przejść. Kiedy to zrobiliśmy stanęliśmy w stosunkowo niskiej, ale za to szerokiej sali. Po jej drugiej stronie znajdowało się kilka wyjść do kolejnych tuneli. Zaprowadził mnie do jednego z nich. Odrobinę irytowało mnie, że chodzę za nim, ale kiedyś już usiłowałam udawać, że wiem gdzie iść i nie skończyło się to dobrze.
Chwilę. Doświadczyłam dziwnego uczucia. Byłam pewna, że to moje wspomnienie, że taka sytuacja zdarzyła się naprawdę, ale nie mogłam sobie przypomnieć żadnych okoliczności. Czasu miejsca, kto mi towarzyszył... nic. Jakbym na chwilę  Przystanęłam na chwilę, żeby zebrać myśli. Kiedy podniosłam wzrok zauważyłam, że chłopak (jak on ma na imię? Dlaczego byłam tu z dwiema osobami i nie ogarnęłam jak się nazywają?)
Ale spokojnie, nie było aż tak źle jak się wydaje. Było gorzej. Poczułam, że coś chwyta mnie za nogę.

Elsa

Znajdowałam się na balkonie sypialni. A potem nagle już nie. Kiedy zorientowałam się co się dzieje znajdowałam się a wzgórzu w pobliżu zamku. Obok mnie znajdował się ten chłopak, który z pełną prędkością staranował mnie, kiedy spokojnie stałam sobie na balkonie.
-Co tu się dzieje? Co ty robisz? -krzyknęłam, żeby usłyszał mnie pośród świstów wiatru.
-Właśnie chciałem się ciebie o to zapytać-usłyszałam, co było zupełnie bez sensu. Stwierdziłam, że powtórzę pytanie jak wrócimy na ziemię. Jeśli wrócimy. Bo czego można się spodziewać po kimś, kto najpierw cię bezczelnie taranuje, a potem porywa w powietrze i pyta o co chodzi.

Magda

Okay, postanowiłam, że jednak mogę zacząć panikować.Za trzy... dwa... jeden...
-AAAAAAAAA!!!-zaczęłam krzyczeć, po czym kopnęłam ścianę, czego natychmiast pożałowałam bo uderzenie sprawiło, że zabolało mnie, a nie ścianę. Podskakując na jednej nodze próbowałam znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Albo chociaż z sali. Zostawienie "tamtej" nie było dobrym pomysłem. Ona przynajmniej miała światło. Tutaj jedynym, źródłem światła było... no właśnie co?

Agata

Spojrzałam w tamtą stronę i prawie krzyknęłam. Koścista, pomarszczona dłoń trzymała moją kostkę. Wyglądała na kruchą, schorowaną, tak, jakby miała za chwilę rozsypać się w proch, ale jej uścisk był bardzo silny. Próbowałam się wyrwać, ale to nie było takie łatwe. Poczułam jak uścisk odcina dopływ krwi do stopy. Po kilku chwilach walki przewróciłam się co sprawiło, że dłoń jakby zyskała dodatkowe siły. Chciałam się o coś zaprzeć, ale tu nie było niczego
Coś złapało mnie pod ramiona i podniosło do pionu.
-Odłączyłaś się.- stwierdził już-nie śpiący-chłopak.
-No tak, że niby zawsze ja.- mruknęłam, kiedy otrzepywałam się z pyłu. Podniosłam wzrok. Chłopak był już kilka metrów przed mną.
-Zaczekaj! -krzyknęłam.

Simon

Odwróciłem się. Znowu coś ją zaatakowało?
-O co chodzi?- zapytałem
-Dokąd idziemy?
-Musimy zgarnąć, tamtą drugą dziewczynę. Jak ona ma w ogóle na imię?
-A skąd ja mam wiedzieć? Wszyscy, których spotykam, jakoś nie są skłonni do przedstawiania się.
Załapałem aluzję.
-Simon.
-Agata.
Zapadła niezręczna cisza. Staliśmy tak i patrzyliśmy się na siebie, a ja czułem się coraz bardziej niezręcznie.
-Może chodźmy stąd zanim coś postanowi się na mnie znowu rzucić.-stwierdziła Agata.
-W tej sali nie ma nic więcej niż zombie, a one nie są szczególnie wytrwałe podczas polowań- wymknęło mi się zanim zdążyłem ugryźć się w język.
Popatrzyła na mnie odrobinę przestraszonymi oczami.
-Wybacz. Głupi żart.  Jeśli Cię to interesuje ta ręka była niczym innym jak pyłem, który przybrał odpowiednią postać. Tunele są dziwne, ale jak ogarnie się kilka podstawowych zasad da się je zrozumieć.

Magda

Rozejrzałam się po sali. Światło było równomierne, blado-niebieskie dokładnie takiego samego koloru jak kamień Elsy. Przeszłam się po sali. Po względnych oględzinach doszłam do wniosku, że salę muszą oświetlać te dziwne kilkumetrowe kryształy. Potwierdziło się też moje wcześniejsze wrażenie, że ściany przesuwają się. To było dziwne. To znaczy dziwniejsze od wszystkiego co widziałam wcześniej. I mówię to jako osoba mająca kontakt z wieloma nietypowymi zjawiskami, takimi jak latanie, panowanie nad żywiołami, zdolność dostrzegania innych w zależności od wiary, długowieczność... ale tunele były inne, one igrały z umysłem.
Patrzyłam na salę rozświetloną dziwnym światłem. Nagle tknęło mnie silne przeczucie. Kamień Elsy był biały. Mój był błękitny. Wyjęłam go na wierzch. Światło stało się odrobinę jaśniejsze i bardziej niebieskie. Schowałam kamień Elsy do kieszeni. Zrobiło się ciemniej, a błękit stał się głębszy. Nie było wątpliwości, że duże kryształy reagowały na światło kamieni.  A jeśli nie tylko na światło? przyłożyłam prawa rękę do powierzchni kryształu, a lewą wzięłam kamień Elsy i dotknęłam nim powierzchni.

Agata

Prowadził mnie przez kręte korytarze, jakimś cudem doskonale wiedząc, kiedy skręcić i jak uniknąć niebezpieczeństwa. Ale jeśli nie wkręcał mnie z tymi siedmioma wiekami, to może mógł się nauczyć rozkładu pomieszczeń na pamięć.
Tyle, że wyglądało na to, że nie ma żadnego rozkładu pomieszczeń. Zdawało się, że poszczególne sale i korytarze zmieniały się losowo. Obiektywnie patrząc miałam szczęście, że na niego trafiłam, bo mogłabym się zgubić na amen. Tymczasem dotarliśmy do rozdroża. Simon bez wahania wybrał jeden z korytarzy.

Jack

-Co ty robisz?!-krzyknęła tamta, kiedy odstawiłem ją na ziemię.
-Sprawa jest taka:-zacząłem wyjaśniać na tyle spokojnie, na ile pozwalały mi moje wzburzone emocje-moje umiejętności szwankują, zima robi się coraz mniej zimna, pojawiają się koszmary, potem pojawiasz się ty, potrafiąca widzieć mnie mimo, ze jesteś dorosła, a potem znajduję w twoim pokoju resztki czarnego piachu. Nie sądzę, żeby to był zbieg okoliczności.
-A ja nie sądzę, żebym zrozumiała cokolwiek z tego co powiedziałeś.
Westchnąłem 
-Kim ty jesteś?-zapytałem
-Nie przedstawiłam się? Przepraszam.-powiedziała z sarkazmem- Nazywam się Elsa Diana King i zdaję się, że jestem królową Arendelle.
-Och-powiedziałem, zdając sobie sprawę, że wyszedłem na idiotę.
-Uprzejmość wymagałaby, żebyś też się przedstawił.-powiedziała tym samym spokojnym,  irytującym tonem.
-Cóż, jestem Jack Frost i jestem strażnikiem marzeń. Jestem tu ponieważ od jakiegoś czasu z resztą drużyny widujemy koszmary których widzieć nie powinniśmy. Badam sprawę, a w twoim pokoju zobaczyłem trochę czarnego piachu, z którego powstają te koszmary.
-Aha. Jeśli to naprawdę potrzebne, to zostałam nimi zaatakowana.
-Przez kogo? Przecież Mrok... nie żyje.
-Nie mam pojęcia o kim mówisz, ale to była jakaś dziewczyna. Niska, szare włosy.-wzruszyła ramionami.
-Przecież... Mrok jest mężczyzną, wysokim i ma raczej czarne włosy. No i jest martwy.-nie wiedziałem jak to ułożyć w jedną całość.
-No to najwyraźniej nie jest to ten mrok, o którym tak ciągle mówisz.

Magda

Nagle wszystko zawirowało, ściana stała się podłogą, kryształ przestał stawiać opór, co sprawiło, że przeleciałam przez niego na wylot. Po raz kolejny tego dnia prawie wylądowałam na twarzy. Niezgrabnie przetoczyłam się po posadzce. Posadzce? Teraz zauważyłam, że znajduje się w  sali wyglądającej jak sala balowa, tyle, że bardo starej i brudnej. Kafelki były popękane, pokryte pyłem i ziemią. Spojrzałam w głąb sali. Zobaczyłam coś przypominającego kolumnę. Z braku lepszego pomysłu ruszyłam w tamtą stronę.

Simon

Szedłem wyczuwając ruch korytarzy, otwierając nowe przejścia w dogodniejszych momentach i obchodząc zagrożone strefy. Jednocześnie starałem się obserwować tamta drugą dziewczynę. Było to trudne, ponieważ między nami nie było zbyt wiele kanałów, którymi mogłem przeprowadzić załamane światło, musiałem więc zdać się na obserwowanie zmian zachodzących w tunelach.
Zerknąłem przez ramię na Agatę. Na szczęście dla niej, bo za chwilę postawiła by nogę na kolejnej pułapce. Bez słowa odwróciłem się, złapałem ja za ramię i odciągnąłem na drugą stronę korytarza.
-Jak orientujesz się gdzie iść?-powiedziała, chyba tylko po to, żeby przerwać ciszę -No co?powiedziałam coś dziwnego?

Agata

Przez chwilę patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
-Nie, większość osób z czterech ras nie orientuje się jak to działa. Przyzwyczaiłem się do ignorancji.
-Mam się obrazić?
-Od kiedy to pytasz się kogoś co masz czuć?
Wiem, że powiedział to żartobliwie, ale to sprawiło, że poczułam się jakoś...źle. Jakby niestrawność czy coś.
-Zapytam się więc inaczej: czy wypowiedziałeś to z chęcią obrażenia mnie?
-Nie. Powiedziałem to z chęcią obrażenia wszystkich z czterech ras, którzy bawią się żywiołami, zamiast trochę się douczyć. A potem się dziwią, jak to się dzieję, że z żywego kamienia wychodzą gigantyczne, żółto-czerwone, jadowite pajęczaki. Serio, nie odwracaj się, to nie jest najprzyjemniejszy widok.
Zamknęłam oczy.
- W jakiej odległości od ściany stoję?
- Nie przejmuj się. Nie zaatakują cię, to tylko iluzja.
-Ale powiedziałeś, że są jadowite.
-Być może żartowałem. Ale odsuń się powoli, bo zaraz może wyjść stamtąd coś realnie niebezpiecznego. Uwierz, że...
-Że co?
-Nieważne.-nagle spoważniał-Mamy problemy. Ktoś wszedł tam gdzie nie powinien wchodzić nikt.

Magda

Znajdowałam się może jakieś dziesięć metrów od kolumny, która z każdą chwilą wydawała się być coraz bardziej podejrzana, kiedy z lewej strony usłyszałam jakiś dźwięk. A może to była prawa? Nie wiem, zawsze mi się myliły która strona jest która. A chwilę potem filozoficzne rozważania straciły na znaczeniu, kiedy coś rzuciło się na mnie. Instynktownie zrozumiałam, że chodzi o to o co stoczyłam dzisiaj (lub wczoraj, jest noc) jeden bój. Złapałam to coś i zrzuciłam z głowy. Był to mały gliniany, garbaty stworek, nie zobaczyłam szczegółów, znów mnie zaatakował. Odrzuciłam go silnym podmuchem wiatru.
I wtedy dotarło do mnie, że ze wszystkich kątów wychodzą podobne.

Simon

Instynktownie poczułem, ze dzieje się coś bardzo złego. Szczerze, nigdy nie zapoznałem się z wszystkimi konsekwencjami wejścia do TEJ sali, ale te które poznałem wystarczyły, żebym przez te wszystkie lata starał się odizolować komnatę od pozostałych. A teraz musiałem się tam dostać, żeby naprawić szkody. Miałem coraz mniej czasu.
-Wybacz brak delikatności- powiedziałem do Agaty, po czym złapałem ją przerzuciłem przez ramię i pognałem do TEGO miejsca.

Hej ludzie, mam nadzieję, ze podobał się wam kolejny rozdział. Tak, wiem, ze nie było mnie pół roku. Będąc szczerym: przeniosłam się z stosunkowo spokojnego gimnazjum do liceum, a tam... cóż, musiałam zacząć się uczyć. Więc żeby nie być niesprawiedliwą, postanowiłam zostawić Was z zaskakującym (mam nadzieję) zakończeniem.
                                                                       ~Autorka
P.S. Komukolwiek się jeszcze chce tu wchodzić?

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział XVI- "W tunelach wiele rzeczy nie jest takie jakie powinny być."



Magda


No ładnie. Brat mnie zabije. Oczywiście, o ile wcześniej sama nie zginę, co -jeśli wierzyć ostrzeżeniom na ścianach- jest bardzo prawdopodobne. Generalnie czuję się jak w horrorach:
nie słuchając ostrzeżeń, rozsądku, idę prosto w miejsce, o którym nie wiem zupełnie nic, w którym może znajdować się cokolwiek i z którego mogę nie wrócić.
 –
Ściany zapisane były przeróżnej treści przestrogami, a i tak nieciekawej atmosfery nie poprawiało światło pochodzące z wątłego płomyczka wytworzonego przez szarowłosą idącą obok mnie.
Swoją drogą zaskoczyła mnie prędkość, z jaką nasi przeciwnicy zareagowali. Powierzyłam kamień Elsie ile? Tydzień temu? I już znalazła się osoba wyszkolona do władania koszmarami, oraz panowaniem nad ogniem. To oznacza, że jest gorzej niż przypuszczaliśmy.
I w dodatku znajduję się wiele metrów pod ziemią w tunelu, zdającym się coraz bardziej zwężać. Wzdrygnęłam się. Nie cierpię zamkniętych pomieszczeń.

Elsa

Jeszcze kilka minut po tym, jak tamta odlatuje tkwiłam "związana" czarnym piaskiem. Z pomocą mojej lodowej mocy jakoś udało mi się wyswobodzić. Chyba powinnam, jakoś posprzątać, to co zostało po wizycie Agaty. Kim ona tak naprawdę była? Czy to kamień ją tu sprowadził? Jeśli tak, to znaczy, że był naprawdę poszukiwanym przedmiotem. Ale do czego potrzebna jest komuś większa moc? Chęć władzy? O ile rozumiem Mg i jej brat (którego nigdy nie spotkałam, ale Magda wspominała o nim kilka razy), starali się chronić je przed takimi ludźmi. Sama, jako królowa kilkakrotnie spotkałam się z osobami nadmiernie pragnącymi władzy. I wiem, co takie osoby są zdolne zrobić, by osiągnąć swój cel.
Zgarnęłam piasek na rękę i poszukałam wzrokiem czegoś, gdzie mogłam ukryć dowody spotkania. Mój wzrok padł na kosz do którego wrzucałam stare, niepotrzebne dokumenty.
Na kilka kursów wrzuciłam piasek do kosza, mając nadzieję, że nikt nie postanowi w nim grzebać. Na dywanie zostało trochę piachu, którego nie mogłam wygrzebać, ale stwierdziłam, że nie jest go wystarczająco dużo, żeby ktoś zwrócił na to uwagę. Postanowiłam trochę dowiedzieć się to szarowłosej dziewczynie. Popytam się jej współlokatorek.

Agata

Nie cierpię zamkniętych pomieszczeń- usłyszałam ze strony tajemniczej dziewczyny. 
-Mówiłaś coś?-zapytałam, ponieważ doświadczyłam tego dziwnego stanu, w którym nie do końca wiadomo, czy usłyszało się coś naprawdę, czy jest to po prostu wybryk umysłu.
-Co? Nie, nic.-odpowiedziała. Czyli jednak się przesłyszałam.
 Szłyśmy tak w milczeniu przez korytarze, których ściany pokryte były napisami w języku, którego nie rozumiałam.
Nikły płomyczek unoszący się nad moją dłonią rzucał wokoło refleksy, zaś cienie moje i tamtej dziewczyny pięły się po ścianach przybierając upiorne kształty. Nagle zaczęło się robić coraz zimniej.

Magda

Poczułam jak w okolicach moich kostek przepływa zimny prąd powietrza [nie wiem, czy takie zdanie jest  gramatycznie poprawne- dop. Autorki] No, jasne, bo ktoś by pomyślał, że nie może być bardziej upiornie. I czy to nie dziwne, że kamień odleciał tak daleko? Owszem, było stromo, ale nie aż tak. Nawet jeżeli potoczył się po nierównym podłożu już dawno powinien był się zatrzymać.
Moje rozmyślania przerwał krzyk szarowłosej. Odwróciłam się gwałtownie.
Ta parsknęła śmiechem.
-Oj szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
-Ha, ha niezwykle zabawne. Spoważniej. 

Agata

Ja tam coś widziałam. Naprawdę widziałam.No, ale co niby miałam zrobić? Przyznać się, że przestraszył mnie jakiś cień na ścianie?
 Zaraz po tym jak spadła temperatura na krawędzi widoczności zaczęły poruszać się jakieś cienie.
-spokojnie, to tylko iluzja- uspokajałam sama do siebie
Nie pomagało. No, a potem było jeszcze ciekawiej. W tym negatywnym znaczeniu. Miałam wrażenie, że podłoże staje się miękkie, przez co zaczynam się powoli, choć odczuwalnie zapadać.Przyspieszyłam, ale to nie pomagało. Więc w chwili w której na ścianie zobaczyłam ludzką sylwetkę, moja psychika nie wytrzymała i krzyknęłam. A że nie chciałam wyjść na paranoiczkę z urojeniami obróciłam wszystko w kiepski żart. Mimo wszystko po tym incydencie nieustannie rozglądałam się wokoło. Cóż spodziewałam się, że z mocą władania koszmarami będę mogła straszyć innych. Jak na razie, to mnie straszą.

Magda

Odwróciłam się z powrotem. Tamta najwyraźniej świetnie się czuje. No tak, władczyni koszmarów, pewnie miała kołyskę w jakimś nawiedzonym domu. Chociaż zauważyłam, że płomyczek w jej dłoni pojaśniał.
***
Nie mam pojęcia ile czasu mogło minąć. Tunel zdawał się hipnotyzować, raz przyłapałam się na tym, że niemal wpadłam w trans. I czy tylko mnie zdawało się, że wszystko się zwęża? 
-Byliśmy tutaj.-stwierdziłam w pewnym momencie
-Skąd wiesz?
-Pamiętam te napisy.
-Ty to wszystko czytasz?
-Tak. To znaczy nie. Niezupełnie. Jakoś tak zapamiętałam wzór.
-Cały czas szłyśmy przed siebie. Nawet jeśli to jakiś łuk i zatoczyłyśmy koło, to wcześniej powinnyśmy minąć,ten komin, którym tu wpadłyśmy.
Dopiero po sekundzie dotarło do mnie znaczenie tego w sumie logicznego stwierdzenia. Jesteśmy uwięzione pod ziemią. Nie, ja nie chcę. Jest tyle sposobów na śmierć. Dlaczego musiał trafić mi się akurat ten? Oparłam się o ścianę i osunęłam się na podłogę. A ta perspektywa pozwoliła ujrześ mi niebieskawe światło dobywające się z jednej z szczelin.

Elsa

Było późno, ale dowiedziałam się, że współlokatorek Agaty, nie ma w ich mieszkaniu, ponieważ zostały jeszcze po coś wezwane. Miałam już wracać do siebie, ale tknięta przeczuciem zajrzałam do pokoju dziewczyny od czarnego piasku. Na oświetlonym księżycowym blaskiem parapecie zobaczyłam cienki zeszyt.

Agata

Ona chyba zaczyna świrować. Najpierw twierdzi, że kręcimy się w kółko, potem dostaje załamania i siada, a potem wstaje i gdzieś idzie. I dlaczego jeszcze nie poszłam szukać naszyjnika na własną rękę, tylko czekam, aż ona coś zrobi?
No dobra, głupie pytanie, wolę tu nie zostawać samotnie-stwierdziłam, kiedy na plecach poczułam powiew powietrza. Powiew, który mógłby być oddechem jakiejś istoty. Bardzo zimnym oddechem.
Z jakiegoś powodu wolałam się nie odwracać. Na wszelki wypadek znowu zwiększyłam ogień.

Magda

Podeszłam szczeliny ustawionej pod takim kątem, że stojąc nie dało się jej zobaczyć. Przebadałam dokładnie ścianę w okolicach otworu. Z początku nic nie widziałam, ale potem badając ścianę ręką, na odległość ramienia od mojej głowy poczułam, że nie ma tam twardej skały jak wszędzie dookoła.
Czułam tam delikatny powiew powietrza, co wskazywało na to, że mysi być to jakiś wentyl, albo inne pomieszczenie.
Oparłam stopy na nierównościach skały i podciągnęłam się, żeby móc dokładniej sprawdzić co odkryłam.  Co prawda było mi nieco trudno utrzymać równowagę, ponieważ ściany były lekko wilgotne, jednak zdołałam wspiąć się na tyle wysoko, żeby zobaczyć stosunkowo wąski otwór, za którym znajdowała się jakaś sala rozświetlona niebieską poświatą. Tak, otwór był wąski, ale nie węższy niż ja w najszerszym miejscu. Hmm...

Agata

Kilka chwil po poczuciu oddechu na plecach zauważyłam coś jeszcze: zapadłam się po kostki w błoto. Poprawka. Błoto jest mokre,a to w czym ja tkwiłam bardziej przypominało ziemisty pył.
W dodatku wszystko wyglądało, jakby był tutaj od dawna. W dodatku nie widziałam swoich śladów. W dodatku nie widziałam tej drugiej dziewczyny (jak ona ma na imię?)
No super. i nie chodziło tylko o to, że może zwinąć naszyjnik z kamieniem pierwsza, ale o to, że jakoś wolałabym nie zostawać sama... zaraz, czy ja wymiękam? No to może inaczej: Jeżeli by tu była to jak coś by nas zaatakowało to byłoby 50% szans, że rzuci się na nią. Tak, jestem niewiarygodnie odważna.
 Rozejrzałam się dookoła. Akurat w porę, żeby zobaczyć wystającą ze ściany nogę. A ja myślałam, że to bagno było dziwne.

Magda

Odrobinę niezgrabnie wylądowałam na podłożu sali. Na początku zwróciła uwagę na trzy rzeczy:
Pierwszą było światło. Było tu całkiem jasno. Niebieskawe światło pochodziło z czegoś co przypominało zatopione w skale kryształy, wysokością czasem przewyższającą mnie( to była ta druga rzecz).
Trzecią było to, no że... w dłoni tkwił mi jakiś kamyk.  Wiem, niezbyt górnolotna uwaga, ale spróbujcie skupiać się wyłącznie o górnolotnych sprawach, kiedy w jedno z najbardziej unerwionych miejsc na ciele wbija się półcentymetrowy odłamek skalny.
Pozbyłam się okruchu, po czym zajęłam się badaniem jaskini. Podeszłam do jednego z kryształów. Był idealnie czysty i przejrzysty.  środku zobaczyłam swoje... odbicie?  Było to pierwsze określenie, jakie przyszło mi na myśl, jednak nie oddawało ono w pełni tego co zobaczyłam. Gdyby obowiązywały tu normalne prawa fizyki obraz załamywałby się, pod wpływem struktury kryształu.  A to co ja widziałam było zbyt realne nawet jak na zwyczajne lustrzane odbicie. To byłam bardziej druga ja znajdująca się w krysztale. Coś mi się jednak nie zgadzało. Dopiero po chwili zorientowałam się o co chodziło. Moje 'odbicie' nie miało na szyi kamienia. Tknięta impulsem podniosłam prawą rękę. W normalnym lustrze zauważyłabym podnoszoną lewą rękę. Ale to nie było normalne lustro, zobaczyłam więc podnoszoną rękę prawą.Stałam jeszcze przez chwilę zastanawiając się co tak w zasadzie tu się dzieje, jednak zaraz uświadomiłam sobie, po co tu przyszłam. Jakby w odpowiedzi na moją myśl 'odbicie' pokazało na coś za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam wiszący na cienkim łańcuszku kamień Elsy.

Agata

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że noga nie wystawała, ze ściany, tylko z dziury w ścianie. Domyśliłam się, że musi byś noga 'tej drugiej'. I tak, owszem, znowu poszłam za nią. Może dlatego, że powoli zapadałam się w pyle, noże dlatego, że podświadomie sądziłam, że ona wie jak trafić do naszyjnika mojej dawnej pracodawczyni. Jakoś wdrapałam się na ścianę i przecisnęłam przez dziurę, chociaż natrafiłam na pewien problem z przeciśnięciem skrzydeł.
Wylądowałam w innym tunelu. Ściany i podłoże zrobione były z czarnej, gładkiej i zimnej  skały. 'Tamtej drugiej' nigdzie nie było widać. Pewnie nawiała, żeby samej odzyskać naszyjnik. Nie dziwię jej się.
Nieco zbyt ochoczo ruszyłam z miejsca, a ponieważ podłoga okazała się jeszcze bardziej śliska, niż się spodziewałam i gwałtownie (oraz boleśnie) straciłam równowagę. Podniosłam się i już ostrożniej ruszyłam tunelem. Był on tak kręty, że już po kilku zakrętach straciłam jakiekolwiek poczucie kierunku.
Płomień w mojej dłoni jedynie w niewielkim stopniu rozświetlał drogę przed mną. Miałam wrażenie, że robi się coraz ciemniej, jakby ściany pochłaniały całe światło. Tak, było coraz ciemniej. I ciszej.
Nagle znalazłam się w przestronnej sali. Światło odbijało się według normalnych reguł, jednak sklepienie było tak wysoko, że ledwo było je widać. A potem zobaczyłam leżącą na ziemi sylwetkę.

Magda

Odetchnęłam z ulgą, że udało mi się odzyskać kamień. Wolałam się nie zastanawiać, jak tu trafił. W tunelach wiele rzeczy nie jest takie jakie powinny być. Zastanawiałam się, gdzie poszła dziewczyna-z-płomykiem-na-dłoni. Ach tak, to ja się odłączyłam. Chciałam przejść przez "dziurę w ścianie" i wrócić do tamtego tunelu, ale okazało się, że dziura zniknęła. Świetnie.

Elsa

Mocą obdarowanych kierują ich emocje. Powoduje to powstanie w ich ciele substancji, pozwalającej kontrolować żywioły...
Siedziałam na łóżku w swojej sypialni. I owszem, czytałam znaleziony zeszyt. Dobre wychowanie jednym, ale czułam, że to wyższa konieczność. Przez ponad dwadzieścia lat swojego życia byłam przekonana, że jestem dziwolągiem, a teraz okazuje się, że jestem dziwolągiem niedoświadczonym. Wszyscy w około okazują się doskonale władać swoimi umiejętnościami (nawet jeśli przez przypadek prawię wywalą władcę niewielkiego państwa z balkonu)
Czy jest jakiś sposób, żeby skontaktować się z Mg?

Agata

Podeszłam, do leżącego na posadzce chłopaka wyglądającego na jakieś dziewiętnaście lat. Oczywiście równie dobrze mógł mieć ich dwieście, czy siedemset. Odruchowo podeszłam i zaczęłam nim potrząsać, żeby sprawdzić, czy żyje, czy się obudzi. Po chwili tamten zamrugał i usiadł na podłodze. Miał proste czarne włosy i lekko skośne, niebieskie oczy. No, ale człowiek śpiący na środku podziemnej komnaty oczywiście nie jest dostatecznie dziwny.
-Nie spodziewałem się, że tu trafisz-powiedział.

Jack

Coś jednak przyciągało mnie do tego miejsca. Musiałem to przyznać przed samym sobą, kiedy wylądowałem tym samym balkonie, z którego niemal zepchnąłem blondwłosą.
Zobaczyłem, że drzwi są niedomknięte więc jako kulturalny człowiek wszedłem do pustego pokoju.
Było ciemno i w pewnym momencie poczułem jak potykam się o coś. Rozświetliłem pomieszczenie światłem z mojej laski. Okazało się, że przewróciłem kosz, z którego wysypały się jakieś papiery. Uklęknąłem, żeby pozbierać śmieci. I wtedy zobaczyłem, że z kosza wysypało się również kilka błyszczących, czarnych ziaren piasku.

Witam wszystkich wiernych czytelników. Miną już ponad rok od założenia tego bloga. Chciałabym jeszcze raz podziękować tym, którzy znajdują czas na czytanie mojego dzieła i tym samym dodawanie mi motywacji do dalszego pisania :)

sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział XV-czyli jak udało nam się zgubić jeden z najcenniejszych przednmiotów na Ziemi.

Agata

Ponoć zawsze powinno się znajdować jasne strony sytuacji. Ale cóż, trudno myśleć optymistycznie, kiedy znajduje się w nieznanym sobie miejscu, jakieś dwadzieścia metrów pod ziemią, w dodatku w towarzystwie osoby, której nie nazwałoby się sprzymierzeńcem. A właśnie w takiej sytuacji znalazłam się godzinę i dwanaście minut przed północą dnia trzydziestego pierwszego stycznia.

Osiemnaście godzin wcześniej.

Czasami zastanawiam się, czemu jeszcze nikt nie wymyślił jednostek pecha. Na przykład sytuacja w której ubrudzisz masłem nową bluzkę, można by określać mianem 1 as. (antyszczęścia). W tej skali złamanie nogi przed ważnym dla kogoś konkursem sportowym oznaczane by było jako 20 as., zaś trafienie w środku nocy na wściekłego dzika jako 50 as. To wymaga dopracowania, ale wygląda na to, że mój pech osiągną wartość trzycyfrową.
Zostałam wysłana do Arendelle w celu odnalezienia jakiejś kryjówki strażnika zabawy, a dzięki temu może udałoby mi się wpaść na jakiś trop, jak go unieszkodliwić.( Bo dziewczyna mająca pod władzą ogień to oczywiście zbyt mało jak na ducha zimy. Eh, nie doceniają mnie...)
Przez kilka dni nie trafiłam na żaden trop, ale ostatecznie to był czas na wniknięcie w środowisko.
No i w chwili w której na niego trafiłam byłam totalnie nieprzygotowana na spotkanie. To znaczy on mnie nie widział, więc normalnie powinnam zacząć go jakoś śledzić. Tyle, że przez spotkanie w podziemnych korytarzach zarwałam pół nocy, a przed chwilą gnałam na łeb, na szyję, żeby zdążyć do pałacu, zanim ktoś zauważy, że mnie nie ma, więc czułam się jak zombie. I to takie, które mocno od kogoś oberwało. Postanowiłam jednak się ogarnąć i wykorzystać sytuację. Ale akurat w tej chwili musiałam zostać zaczepiona przez jedną z moich współlokatorek (jak ona to zrobiła, że pojawiła się w kluczowym momencie?)
Chciałam jakoś się wymówić, ale strażnik, już znikną z mojego pola widzenia. Stracona okazja.
Skoro nie mogłam już nic zrobić, stwierdziłam, że podwyższę temperaturę powietrza. Chwilę później zrobiło się odrobinę cieplej, dwie chwile później poślizgnęłam na śniegu, a trzy chwile później tkwiłam w zaspie. Przez moje ciało przebiegł dreszcz. Nie cierpię zimna.
-Hej, Aga iglo będziemy lepić po południu -powiedziała Klaudia
-Tak, dobrze, że mnie poinformowałaś.- powiedziałam z przekąsem.
Wróciłyśmy do zamku.

Jack

Nie wiem co zatrzymało mnie w Arendelle na dzień, noc i kawałek dnia (z krótką przerwą, żeby poinformować pozostałych strażników, że żyję i że nic mi nie jest). Może to ciekawość, co robił tu tunel. Może chciałem się dowiedzieć, czemu panuje tu idealna zima, mimo iż nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej tu był. Może zastanawiałem się czemu Księżyc, który odzywa się do mnie bardzo rzadko uznał za stosowne powiedzieć mi w jakim konkretnie państwie się znalazłem. Czemu to miejsce jest takie niezwykłe?Przez jeszcze pewien czas krążyłem po Arendelle. W końcu stwierdziłem, że powinienem zająć się strażnikowaniem zabawy, a potem jeszcze pomyślę. 

Magda

Przez piętnaście minut wpatrywałam się intensywnie w twarz mojej siostry, szukając jakiejkolwiek oznaki świadomości. Mrugnięcia, głębszego oddechu, czegokolwiek.
Nic.
 Ale w jej wyglądzie nic się nie zmieniało. Mimo wszystko miałam nadzieję, że stanie się cokolwiek... teraz kiedy dowiedziałam się, że zareagowała na otoczenie... Po trzech długich stuleciach. Mimowolnie na przemian zaciskałam pięści i wbijałam sobie paznokcie w rękę.
Nic.
Usiłowałam znaleźć jakieś rozwiązanie, jakiś sposób, żeby ją wybudzić. Coś, co przeoczyłam, co wszyscy przeoczyliśmy.
Nic.
Moje oczy stawały się coraz wilgotniejsze. Dlaczego to musiało spotkać ją? Dlaczego nie może po prostu wstać, uśmiechnąć się i od niechcenia zapytać, co na śniadanie, jakby nigdy nie było żadnej śpiączki?
Nic. Oprócz tego spokoju malującego się na jej twarzy.
Nie wytrzymałam. Po mojej twarzy spłynęła łza. A potem kolejna i kolejna.
Nic.

Agata

Była już chwila po dwunastej. Skończyłam właśnie sprzątać po objedzie i kierowałam się do mojego pokoju, żeby w trakcie półgodzinnej przerwy poczytać sobie zeszyt, który dostałam od Mroka.
Nie wiem, czemu spojrzałam w stronę obrazu. Zahaczyłam o niego dosłownie, kątem oka, ale coś kazało mi się zatrzymać i przyjrzeć się dokładnie.
Miał wymiary, mniej więcej sto pięćdziesiąt , na sto centymetrów. Przedstawiał płonące miasto, a konkretniej płonącą dzwonnicę, z płonącym miastem w tle. Obok wisiała tabliczka: obraz z serii "Historia Arendelle", nr 7:"Najazd"  Nie wiem, kim konkretnie. był malarz, ale przedstawił scenę w nader realistyczny sposób. Ale najdziwniejsze były dwie rzeczy:
Po pierwsze miałam silne uczucie, że widziałam już tę scenę, mimo, że jednocześnie wiedziałam, że nie natknęłam się na to płótno, ba mimo, iż w pałacu byłam zaledwie kilka dni, miałam pewność, że obraz wcześniej tu nie wisiał. Ale znałam tę scenę.
Drugi fakt był jeszcze dziwniejszy: Płomienie, które widziałam. Namalowane tak cudownie, że zdawały się poruszać, palić, świecić. Normalnie przyglądając się obrazowi wpadłabym w zachwyt. Ale czułam tylko strach i im dłużej zastanawiałam się nad tym zjawiskiem, tym bardziej go nie rozumiałam.
***
-Słuchaj, wiem, że interesujesz się historią i mam pytanie, czy wiesz może, coś na temat tego obrazu, ponieważ zauważyłam go dzisiaj i...-paplałam pokazując Natalii płonącą dzwonnicę. nie chciałam, żeby przypadkiem dowiedziała się za wiele, ale była jedyną osobą, która mogła udzielić mi informacji. A zresztą... najwyżej pomyśli, że zaraziła mnie pasją historyczną.
-To przedstawienie jednej z wersji historii Najeźdźców. Pamiętasz? Opowiadałam ci jakiś czas temu. Są dwie wersje: Jedna, że ktoś zdradził, a druga przedstawiona tutaj, mówi, że ktoś zauważył wojska i ostrzegł wioskę, według tradycji, wspinając się na dzwonnicę i wywołując alarm...
-Mówiłaś o tej zdradzie, ale o tej drugiej możliwości nie wspominałaś.
-Mówiłam, na pewno.
-Pamiętałabym.
-Mówiłam, to akurat zbyt ważny szczegół, żebym go pominęła.
-Może masz rację-zrezygnowałam. - Dzięki, tyle chciałam wiedzieć.
Dotarło do mnie, że to czym naprawdę powinnam się zająć, to odzyskanie kamienia/klejnotu, jak zwał, tak zwał. Wpierw muszę przeczytać ten zeszyt.

Dziesięć godzin później

Jakoś udało mi się przebrnąć przez lekturę. W sumie dowiedziałam się całkiem sporo: Kamienie pozwalają na zwiększenie mocy, kierują nimi emocje osób które urodziły się z odpowiednimi umiejętnościami, a to wszystko poparte masą przykładów.
-Teraz.
-Co?-zatrzymałam się usłyszawszy w głowie głos Mroka
-Teraz.
Zrozumiałam, gdy zorientowałam się, że stoję sama na korytarzu, a przez uchylone, nieobstawione strażnikami drzwi widać królową, wraz z powierzonym jej kamieniem.
-Teraz.
-Jestem nieprzygotowana-pomyślałam.
-Teraz.
I wtedy zauważyłam, że w kierunku jeszcze niczego nieświadomej władczyni pełzną trzy macki koszmarów. Wychodzące z moich rąk.

Magda

Chodziłam w tę i z powrotem po pokoju. Parę godzin Michael temu  zaoferował się, że zastąpi mnie przy Vanessie. Mimo to cały czas miałam ochotę powrócić do siostry.
Robiłam właśnie tysiąc dwieście siedemnaste okrążenie, kiedy zobaczyłam coś na znajdującym się w pobliżu szafy globusie. Dostałam go jakieś pięćset lat temu. Pojawiały się na nim rzeczy na które powinnam zwracać uwagę. Tym razem zauważyłam czerwony, pulsujący punkt w okolicach Norwegii. W sekundę znalazłam się przy globusie.
Koszmary. W Arendelle.

Agata

Zrozumiałam, że nie ma odwrotu.Nie spodziewałam się, że będę zmuszona do wykonania planu  tak wcześnie, ale zdaje się, że nie miałam nic do gadania. Wpadłam do pokoju Elsy.( Po drodze potknęłam się o dywan, ale udało mi się złapać równowagę, zanim królowa mnie zauważyła.)
Czas odebrać to po co przyszłam.

Elsa

To miał być spokojny, zwyczajny wieczór. Niestety w chwili, gdy poczułam jak coś oplata moje ciało, dotarło do mnie, jak bardzo się myliłam. Zobaczyłam coś na kształt macek, ułożonych z czarnego piachu. Na pozór taka konstrukcja nie powinna się trzymać, ale najwyraźniej piach gdzieś miał pozory. Wtedy w rogu pokoju zobaczyłam nonszalancko opierającą się o ścianę dziewczynę, z krótko przystrzyżonymi, szarymi włosami. Poznałam ją po chwili. To, ta którą przyjęłam na służbę jakiś czas temu. Może nie jestem specjalistą, ale coś mi mówiło, że chyba nie o to jej chodziło. Bo to z pod jej nóg wydobywały czarne macki.

Agata

Na moment przed tym jak królowa spojrzała w moją stronę spaliłam służbową suknię, pod którą miałam ukryte normalne ubranie. Cóż, najszybszy sposób.
-Jestem tu po jedną rzecz.-powiedziałam z udawaną pewnością siebie. A tak naprawdę poczułam ogarniającą mnie słabość.

Elsa

Dziewczyna spojrzała na naszyjnik z kamieniem od Magdy. Skąd wiedziała? Skąd tu trafiła? I... skąd ma skrzydła?
Długie, spiczasto zakończone, w kolorze głębokiej czerni, poprzecinane czerwonymi, pomarańczowymi i żółtymi żyłkami.
-Powodzenia życzę-powiedziałam z nagłą pewnością.

Agata

Podeszłam. Szczerze mówiąc to wszystko coraz mniej mi się podobało. W chwili, w której znalazłam się na krok od byłej pracodawczyni (domyślam się, że w myślach zdążyła już mnie wywalić) miałam ochotę wymiotować. Przemogłam się jednak i zerwałam naszyjnik z szyi królowej. I miałam wrażenie, że zamarzam.

Elsa

Kiedy dziewczyna zabrała kamień poczułam się odrobinę słabsza. Ale ku mojej satysfakcji, tamta straciła nieco swojej bezczelności. W jej oczach dostrzegłam błysk niepewności. Zatoczyła się, jakby ktoś ją uderzył.
-Wiesz co?-powiedziała tym samym tonem co wcześniej, choć głos miała wyraźnie słabszy -do ciebie nic nie mam. Spadam. To cześć.
Odwróciła się, a ja opleciona dziwnym piaskiem, mogłam tylko patrzeć jak otwiera drzwi balkonu i znika w mroku nocy.

Agata

Nie jest dobrze,nie jest dobrze. Sorry, nikt nie ostrzegał mnie przed dym dziwnym czymś, promieniującym od błękitnego naszyjnika. Z każdą sekundą traciłam siły. Kiedy uznałam, że jestem wystarczająco daleko od zamku wylądowałam i odrzuciłam kamień gdzieś na trawę. Tak mi się przynajmniej wydawało.
-Dzięki -usłyszałam głos.
Odwróciłam się. Za mną brązowowłosa dziewczyna trzymała MÓJ naszyjnik.

Magda

Początkowo chciałam polecieć do Elsy,ponieważ wiadome było, że to ona będzie celem ataków. Jednak, kiedy zbliżyłam się do zamku zobaczyłam wylatującego  stamtąd kogoś, trzymającego kamień. Nastąpiła szybka zmiana planów. Poleciałam za nim. Za nią.

Agata

-Hej oddaj to!
-Prawdę mówiąc, "to" nie należy do ciebie, więc nawet, gdybym chciała nie mogę ci tego "oddać"
-Teraz już należy.
-"Teraz" już nie.
Co  za bezczelna dziewczyna! To ja mam monopol na czepianie się słówek!
-W sumie, to za chwilę to i tak będzie moje.
-Zobaczymy.
Nie wiem co sobie myślałam, kiedy z nowo nabytą i nie opanowaną jeszcze umiejętnością władania koszmarami rzuciłam się na Nieznajomą. Wiem za to, że kiedy po trzech minutach walki udało mi się  powalić przeciwniczkę na ziemię i prawie wyrwać jej zawieszony na rzemyku kamień rozległo się niepokojące chrupnięcie. Przez pięć sekund zastanawiałam się co ono mogło oznaczać. A potem ni z tego i z owego ziemia pod nami zapadła się, a my zleciałyśmy dwadzieścia metrów pod ziemię. byłam przekonana, że rozbiję się, ale tuż przed uderzeniem gwałtowny podmuch powietrza wychamował nas, tak, że upadając, nie nabyłyśmy żadnych większych obrażeń.
Oświetliłam pomieszczenie niewielkim płomykiem unoszącym się z mojej dłoni. Nad nami znajdował się komin, przez który tu wpadłyśmy, a po mojej lewej stronie- opadający stromo w dół korytarz. Ściany pokryte były napisami. Moja przeciwniczka podeszła i zaczęła je czytać.
-Posłuchaj mnie szarowłosa, nie powinnyśmy tu być, więc może weź kamień i pobijemy się o niego na górze?
-Przecież ty go miałaś.-powiedziałam zdziwiona.
Patrzyłyśmy na siebie przez półtorej sekundy, a potem, jak na komendę spojrzałyśmy na stromy chodnik.

Witam, oto ukazał się już piętnasty rozdział mojej opowieści, oraz piętnasta setka wyświetleń. Dziękuję wszystkim, którym chce się czytać moje pokręcone dzieło :)

sobota, 7 maja 2016

Rozdział XIV-Dwa spotkania: jedno niespodziewane, drugie niepożądane.

Elsa

Chyba istnieje jakaś granica zdziwienia. I jeśli ktoś ją przekroczył, to byłam to ja. Od dzieciństwa spotykałam się z różnymi niezwykłościami. Władam śniegiem i lodem. Spotkałam trolle, które uratowały moją siostrę, po tym jak ją prawie zabiłam.. Zostałam królową. Sprowadziłam zimę na mój kraj.Ponownie prawie zabiłam siostrę. Zaprzyjaźniłam się z dziewczyną władającą powietrzem i elektrycznością. I to dzisiaj przekonałam się, że już niewiele może mnie zaskoczyć.
Rano nie podejrzewałam, że będę musiała borykać się z kolejnymi nienormalnymi problemami.
Wstałam koło piątej, ubrałam się, zjadłam śniadanie wysłuchując jednocześnie kilku raportów (słabo, kolejne osoby czepiają się kwestii bezpieczeństwa, z powodu moich umiejętności), wydałam jakieś rozkazy, odpisałam na list... standard.
Około godziny ósmej postanowiłam zrobić pięciominutową przerwę. Wyszłam na balkon, żeby orzeźwić się zimnym powietrzem. I wtedy poczułam silne uderzenie w głowę, które zwaliło mnie z nóg. Wpadłam na barierkę i poczułam, że przechylam się niebezpiecznie na drugą stronę. W ostatnim momencie ktoś złapał mnie z ramie i wciągną z powrotem na balkon.
Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z... No właśnie z kim?

Jack

Kiedy zobaczyłem zamek stwierdziłem, że muszę bezzwłocznie opuścić to miejsce i udać się na zapewne nudne, choć niezmiernie ważne spotkanie z starszymi strażnikami... Dobra, a teraz na poważnie:
Postanowiłem pozwiedzać. Skoro już to jestem, a nie ma przymnie zarozumiałego marchewkożercy, to czemu by nie sprawdzić ci się kryje w budowli na wyspie bez narażania się na ciągłe gatki futrzastego: "Jack przemyślałeś to?", "Frost nie idź tam", "Dzieciaku, słuchasz, co do ciebie mówię?", "Uważaj, palancie...", "Mówiłem? MÓWIŁEM?"...
Podleciałem do zamku, po drodze mijając grupkę dzieci idących do szkoły. Postanowiłem godnie pełnić obowiązki strażnika marzeń i wywołałem bitwę na śnieżki. Gdyby nie zegarek jednego chłopaka, który zapikał mu za pięć ósma, zrobilibyśmy jeszcze bałwana... Szkoła to koszmar. (Serio, czasem, gdy próbuję sobie wyobrazić siebie wśród ławek, dyrektor i wszyscy nauczyciele przybierają postać Mroka... A ja nie mam możliwości ich pozmrażać, bo ręce mam przyklejone do zeszytu i długopisu, więc tylko siedzę i przepisuję strona po stronie) 
Postanowiłem, że w końcu pójdę (polecę) do tajemniczego zamku.
Pierwsze, co rzuciło się w oczy, po przekroczeniu bramy głównej to dziedziniec. Cały pokryty lodem. Rozejrzałem się. Dziedziniec może i był pokryty lodem, ale ściany nie były.
No co innego miałem robić? Wzbiłem się w powietrze i zacząłem oszraniać wewnętrzną część murów. W pewnym momencie odwróciłem głowę, żeby popatrzeć na rozkwitające z mną szronowe kwiaty. [Poeta z ciebie Jack- dop. Autorki] Wyglądało to niezwykle, jak moja laska zostawia ślad na ścianach. ten widok nigdy mnie nie znudzi.
Kiedy z powrotem spojrzałem przed siebie zauważyłem, że na jeden z balkonów wyszła jakaś osoba. Niestety było za późno żeby zareagować. Spodziewałem się, że przelecę przez nią, jak to powinno się wydarzyć w przypadku każdej dorosłej osoby- w takim przypadku jedyną konsekwencją byłoby nieprzyjemne mrowienie. Niestety próżne były me nadzieje. Kimkolwiek była stojąca na balkonie dziewczyna, jej głowa musiała zaboleć co najmniej tak mocno jak moja. Ale trzeba jej przyznać, że zaimponowała mi reakcją

Elsa

Człowiek nigdy nie wie jak zachowa się w danej sytuacji, dopóki się w takowej nie znajdzie. Gdyby wczoraj ktoś zapytał mnie, co zrobiłabym w przypadku staranowania przez zupełnie nieznaną mi osobę, w dodatku gdy będę znajdować się na balkonie drugiego piętra dopuściłabym trzy opcje:
a) Stanę jak wryta, próbując ogarnąć co się stało.
b) Altruistycznym odruchem zapytam chłopaka czy nic się nie stało i dopiero po chwili zorientuje się, że to ja jestem tą poszkodowaną.
c) Krzyknę coś w stylu : "CZŁOWIEKU, uważaj! I co ty w ogóle tu robisz???"
Przy czym ostatnia możliwość jest najbardziej prawdopodobna. Cóż, moje zachowanie zadziwiło mnie samą.
Kiedy stanęłam naprzeciwko... tego kogoś przez chwilę nic nie mówiłam tylko wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem. A po jakiś pięciu sekundach zapytałam ze stoickim spokojem: "Często zdarza ci się wpadać na ludzi, przy okazji niemal spychając ich z wysokości dwóch pięter?"
Chłopak nie miał zbyt inteligentnej miny.

Jack

Szczerze, to zupełnie nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Gdyby jasnowłosa dziewczyna zaczęła na mnie wrzeszczeć uspokoiłbym ją odrobiną magii.(Błagam, jetem strażnikiem zabawy) Gdyby stanęła zmieszana, lub zapytałaby mnie czy nic się nie stało, powiedziałbym coś co wyjaśni sytuację. Ba! Gdyby zaczęła płakać wiedziałbym co zrobić (A uwierzcie, że dla mężczyzn niewiele sytuacji jest bardziej kłopotliwych niż towarzystwo płaczącej kobiety.)
Ale Niebieskooka nie potrzebowała uspokojenia. Prawdę mówiąc, była bardziej opanowana od mnie. Na jej twarzy dostrzegłem nawet cień uśmiechu.
 W przedłużających się sekundach, które spędzałem naprzeciwko dziewczyny nie pomyślałem o komizmie sytuacji. Nie zwróciłem uwagi , że staranowana nie zwraca uwagi, na moje bose stopy i laskę w dłoni. W tej chwili nie zastanawiałem się nawet jak to się stało, że mnie widzi.Rozpaczliwie próbowałem znaleźć jakąś sensowną odpowiedź.

Elsa

Białowłosy dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Jego początkowa mina zmieniła się na pełne zadumy skupienie. Ach, gdyby Anka choć raz była tak skupiona!
-Nieważne.- Tym jednym słowem przerwałam ciszę. po chwili dodałam jednak:
-Ale jak się tu dostałeś?

Jack

Byłem jej wdzięczny za przerwanie kłopotliwego stanu myślenia. Na drugie pytanie łatwiej było odpowiedzieć. Uniosłem się kilka centymetrów nad ziemię. (To jest nad balkon) W oczach dziewczyny spodziewałem się zobaczyć zdziwienie, niedowierzanie, nieme pytanie "Jak?", względnie uwielbienie dla niezwykłych umiejętności. Może nawet ten spokój jakim obdarzyła mnie po przypadkowym zderzeniu. Ale nie spodziewałem się zobaczyć strachu.

Magda

Wpatrywałam się w wschód słońca. To mój ulubiony moment w ciągu całego dnia. Czasami myślę, że gdybym mieszkała na planecie Małego Księcia zamiast zachodów oglądałabym bezustannie wschody słońca. Siedziałam na szczycie jednego z wzniesień znajdujących się w pobliżu Podziemnego miasta. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy. Na ziemię opadała rosa.
 Usłyszałam za sobą jakiś ruch.
- Nie jesteś w Arendelle? - zapytał męski głos
-Miałam zamiar znaleźć się tam z chwilę. Nie mogłeś przyjść później? Utrudniasz kontemplacje wschodu słońca.
-Wybacz. V. poruszyła się przez sen. Zareagowała na światło.
Zerwałam się z miejsca.
-Naprawdę? Coś jeszcze? Czy...
-Spokojnie siostra. Nie niestety nic. Ale jeżeli zaczyna reagować i jeżeli jest zbliża się do przebudzenia... musisz upewnić się, że kamień jest bezpieczny.
Skrzywiłam się.
-Jakiś czas temu rozmawiałam z Księżycem. Twierdził, że nie jest. Ale nie widziałam innej opcji. Powierzyłam kamień Elsie. Ufam jej i w Arendelle nie zauważyłam żadnych zagrożeń.Sądzisz, że Księżyc mógł się mylić?
-Nie mógł. o tym przekonaliśmy się wiele razy. Co dokładnie powiedział?
-" Nie Mg, nie jest bezpieczny. Co nie znaczy, że nie da się go ochronić. Ale musisz uważać"
-Wiesz co może być zagrożeniem?
-Niestety nie. Przebadałam wszystko gruntownie, nawet w dniu, gdy dawałam El. kamień nie zauważyłam niczego, co mogłoby... no wiesz.
Chwilę staliśmy w milczeniu.
-Muszę iść.
***
o Arendelle dotarłam w parę chwil. Poprosiłam jednego ze znanych mi strażników, żeby poinformował królową o moim przyjściu. (Sprawa była na tyle ważna, że nie mogłam po prostu wlecieć przez okno i odciągnąć El od obowiązków).
Po kilku chwilach czekania zobaczyłam jasnowłosą idącą w korytarzu.

Agata

Zobaczyłam nad sobą twarz Natalii. 
-Cześć-powiedziała. -Chciałam cię obudzić, ąle widzę, że już nie śpisz.
-Dzięki. Spóźniłaś się o kilka milisekund.
Kilka milisekund temu koszmary wparowały do mojego snu i go przerwały. Kilkanaście milisekund temu stałam naprzeciwko tajemniczej kobiety.
-Powiesz mi co mam robić?-zapytałam
-Jasne. Na początku przebierz się z piżamy.

Elsa

W chwili gdy nieznajomy chłopak uniósł się nad ziemię coś we mnie pękło. Wydarzyło się zbyt wiele. W jakiś sposób przyciągam takie nienormalne sytuacje. A to one właśnie naraziły moją rodzinę. Szybko zamaskowałam strach. Białowłosy chyba niczego nie zauważył.
Miałam powiedzieć coś w stylu "Aha", czy też "Co tu się, na wszystkie trolle, dzieje?"
Nie zdążyłam. Któryś ze strażników poinformował mnie o przybyciu Magdy.
-Muszę isć.-Automatycznie usprawiedliwiłam się przed chłopakiem
-Jakby coś- powiedział tamten- pytaj o Jacka Frosta.

Magda

-Cześć, nie przeszkadzam?-zapytałam od wejścia.
-Cześć, Nie nie przeszkadzasz. Coś ważnego?
-Wybacz natarczywość, ale muszę się upewnić, że kamień jest bezpieczny.
-Rozumiem cię. Nic mu nie grozi. Oprócz służby i strażników nikt nie ma tu wstępu.
-Turyści?
-Nawet go nie zobaczą.
-To dobrze. Najlepiej noś kamień przy sobie. Jeśli ktoś postanowi cię zaatakować będziesz mogła go wykorzystać do obrony.
-Tak zrobię. A teraz wybacz, mam naprawdę wiele obowiązków.
Kiwnęłam głową. każda z nas rozeszła się w swoją stronę.

Dwanaście godzin później

Agata

Mrok nie sprecyzował w którym tunelu mamy się spotkać, ale podejrzewałam, że był to ten, którym po raz pierwszy dostałam się do Arendelle, kiedy planowaliśmy całą akcję. Na szczęście miałam rację. (Nie żeby chciało mi się z nim rozmawiać, ale jeszcze bardziej nie chciało mi się szukać go po połowie kontynentu.)
-Spóźniłaś się- powiedział prosto z mostu.
-Nie ustaliłeś dokładnej godziny- wzruszyłam ramionami-poza tym mógłbyś okazać odrobinę wdzięczności. W końcu do ja odwalam najgorszą robotę.
Mrok powiedział coś niewyraźnie, po czym dodał głośniej:
-Wezwałem cię tu z konkretnego powodu...
-A już myślałam, że po prostu zatęskniłeś za moim towarzystwem.
-...zdaje mi się, że zbyt interesujesz się moimi notatkami...
Uśmiechnęłam się w myślach, na ton jego głosu, kiedy dowiedział się, że przeszukałam mu biurko.
-...i dlatego sądzę, że przydała by ci się mała "pomoc naukowa".-podał mi jakiś zeszyt- skrótowa forma mojego. Przystosowana do twojego poziomu inteligencji.
-Po prostu nie przyznajesz się do tego, że pisanie sprawia ci problemy, więc maksymalnie okroiłeś treść, by oszczędzić sobie wstydu.
Nic nie odpowiedział. Ha, czyli punkt dla mnie.
-I chciałam jeszcze zapytać... Mam silne wrażenie deja vu. Jesteś pewien, ze nigdy wcześniej nie byłam w Arendelle?
-To ty powinnaś to pamiętać.
-Wiem, ale mam wrażenie, że kiedyś...
-Nie byłaś tam.
-Jednakże, zawsze kiedy o tym myślę...
-NIE BYŁAŚ TAM!!!- krzykną ze złością.
-Dobra, spokojnie.
-I jeszcze jedno- powiedział tonem na powrót obrzydliwie spokojnym. Po czym otwartą dłonią zaatakował moją głowę. Poczułam jak zimno i ból przedostaje się do głowy do serca, a potem na całe ciało. Zemdlałam.
***
Kiedy otworzyłam oczy, leżałam na na ziemi w wydrążonym tunelu.Nad mną stał Mrok.Nie wiedzieć czemu obraz był nieostry...
 Przez chwilę na powierzchnię świadomości przedostało się wspomnienie takiej samej sytuacji, mającej miejsce dawno temu... Poczułam jednak jak wspomnienie wymyka się, ucieka. Próbowałam je złapać,jednak na próżno. Wspomnienie i świadomość posiadania go zniknęły wraz z odzyskaniem ostrości widzenia.
-Witaj śpiąca królewno. Podarowałem ci coś co może ci się bardzo przydać.-powiedział Mrok.
Podniosłam się. Poczułam jak przez moje ręce przepływa zimno. Zobaczyłam jak z moich dłoni wysypuje się czarny piasek.

Witajcie moi drodzy! Jak podoba się rozdział? Co sądzicie o długo wyczekiwanym Spotkaniu Jelsy? pozdrawiam 
~Autorka

czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział XIII- sny

Agata

Znajdowałam się w białej pustce.Na prawo i lewo od mnie nie było niczego.Przed, za nad i pod mną też znajdowała się wyłącznie próżnia. Nie słyszałam żadnych dźwięków, uszy miałam jak wypchane watą. Nie czułam też niczego na skórze, a o zmyśle smaku czy zapachu nie będę nawet wspominać. Prawdę mówiąc nie wiedziałam nawet w jakiej pozycji znajduje się moje ciało. Normalnie w takiej sytuacji zaczęłabym panikować, jak każdy zresztą, ale wiedziałam, że śnię, Nie był to pierwszy raz,  takie sytuacje zdarzał się na tyle często, że wiedziałam,iż próżnia za chwile zacznie wypełniać się typowymi snami. I oczywiście miałam rację.

Elsa

Był wieczór. Skończył się właśnie długi dzień pełen papierkowej roboty, obrad i tym podobnych. Jakimś cudem udało mi się wyrwać na kwadrans na wolne powietrze. Bycie królową jest bardzo męczące. Zauważyłam, że od czasu obcięcia tronu częściej się dotleniam, zawsze podczas pracy staram się mieć uchylone okno, wychodzę na spacery (tak, wcześniej nie robiłam tego dlatego, że byłam zamknięta w pokoju) i...
-Els? - usłyszałam głos obok mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam brązowowłosą dziewczynę.
-Ee... mogę w czymś pomóc?- zapytałam niepewnie. Szczerze to niezbyt pamiętałam,żebym kiedykolwiek ja spotkała i czułam się odrobinę niezręcznie, bo co jeśli okaże się, że to ktoś kogo powinnam znać?
-Pomóc? Nie zupełnie. Skup się i słuchaj, bo nie mam wiele czasu. Po pierwsze i najważniejsze: śnisz.
-Co?
-Śnisz. Znajdujesz się w świecie sennych mar, ewentualnie koszmarów, ale to ostatnie nam na szczęście chwilowo nie grozi; No chyba, że samo spotkanie ze mną można uznać za koszmar-mruknęła do siebie.- A teraz wysil umysł, ponieważ znajdujemy się w twoim wspomnieniu.
-Powiedzmy, że ci wierzę.
-I jest to wspomnienie z przed około dwóch lat. Jak się postarasz, to sobie przypomnisz.- powiedziała ona.
Faktycznie, po kilku momentach jakbym odzyskała jasność umysłu.
-Mg?
-Tak, to ja. A teraz, jak już mówiłam, nie mam wiele czasu. A więc, do rzeczy: Za chwilę  mnie spotkasz po raz pierwszy. To znaczy w swoim wspomnieniu.
-Średnio ogarniam co się tu dzieję.
-Cud, że jakkolwiek ogarniasz. Poczekamy na dalszą część snu, a ja będę wszystko powoli komentować. Znaczy objaśniać.

Agata

Było to nawet zabawne. Niemal każdej nocy moje sny przebiegały według tego samego schematu:
najpierw znajdowałam się w białej przestrzeni,a kiedy nadchodziły sny istniały dwa warianty: albo były dość realistyczne, albo były... bardzo nie realistyczne (no bo komu śni się banan tańczący
can-cana?)
Tymczasem sen nabrał już wyraźnych kształtów. Zorientowałam się, że wiszę głową, a jakieś gałęzie szczelnie oplatają moją nogę, uniemożliwiając stanięcie w jakiejś bardziej naturalnej pozycji. Powietrze było wilgotne, wiał lekki, ale dokuczliwy wiatr.Po mojej twarzy spłynęła strużka wody, zatrzymując się w oku. Zapiekło. Dlaczego moje sny nie mogą ograniczać się do obrazów i dźwięków? Przy okazji zauważyłam, że znajdowałam się w dość starym lesie. Ok, poprawka: bardzo starym lesie, sądząc po grubości pni niektórych drzew. Ciężko było stwierdzić cokolwiek więcej, ponieważ korony drzew szczelnie przykrywały niebo, a przez nieliczne, istniejące szczeliny prześwitywało bezgwiezdne,nocne niebo. Podziwiałabym widoki jeszcze przez pewien czas, ale stwierdziłam, że lepiej dla mnie, jeżeli jednak stanę na nogach. 
Podciągnęłam się (co nie było łatwe zważając na to, że jedynym punktem zaczepienia była unieruchomiona stopa) i przez kilka chwil próbowałam uwolnić się z pułapki. Jedną ręką musiałam złapać się drzewa, a drugą wyplątywać nogę. Po trzech długich minutach udało mi się wyswobodzić, jednak po chwili dłoń ześlizgnęła się z gałęzi, a ja wylądowałam karkiem, oraz skrzydłami na ziemi.Choć nie wiem jak- uniknęłam większych obrażeń, po za tym, że szorstka kora drzewa zdarła mi naskórek z dłoni, a uczepione u łopatek skrzydła bolały jak nie wiem co. Nie polecę, nie jestem masochistką.
Nie wiedziałam co mam robić, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że moje Ja-ze-snu częstokroć orientuje się w sytuacji lepiej niż Ja-odwiedzająca-sen, dlatego pozwoliłam, żeby nogi same mnie prowadziły w stronę... czegoś.
***
Biegłam przez bór, (o ile dobrze się orientowałam- na północ).  w powietrzu unosił się ciężki zapach wilgotnej ziemi, deszczu i ziół. Gdyby nie wyraźne, podskórne przeczucie, że moje ja-ze-snu się czegoś boi, taka atmosfera byłaby całkiem przyjemna.
Biegłam tak i biegłam. Jedna część mnie stawała się coraz bardziej nerwowa, a druga coraz bardziej znudzona, no bo w końcu ileż można śnić o bieganiu?
W końcu coś usłyszałam. Nic wyraźnego, na granicy słyszalności, ale nie mogło być mowy o tym, żebym się przesłyszała. wytężyłam słuch. Nic. A przed chwilą coś tu było. I wtedy zrobiło się ciekawie.

Elsa

Pamiętałam ten dzień, w którym poznałam Magdę, jednak zadziwiła mnie ilość szczegółów, które pojawiły się we śnie, a które dotychczas znajdowały się nieodwiedzanych zakamarkach pamięci. 
Zachodzące słońce, zabarwiające niebo na żółto-pomarańczowo-czerwono. Delikatny wiatr, rześkie powietrze. Szum fal i szum drzew.
Magdę zobaczyłam po krótkiej chwili. Szła szybko, z rękoma w kieszeniach i wzrokiem wbitym w ziemię. Ot, zwykły przechodzień, na którego nie zwraca się większej uwagi i zapewne zapomniałabym, że kogokolwiek takiego spotkałam, gdy tylko wróciłabym do pałacu. Jednak jedna rozmowa potrafi wiele zmienić.
Magda, o której jeszcze nie wiedziałam, że jest Magdą, minęła mnie niechcący szturchając łokciem, nawet nie zwracając na mnie uwagi.
-"Przepraszam" się mówi.-powiedziałam ja z przed dwóch lat, do Magdy ze wspomnienia.
-Widzisz mnie?- zapytała lekko zdezorientowana Magda-ze-wspomnienia
-Dlaczego miałabym cię nie widzieć?- Zapytała ta część mnie, która pochodziła ze snu. 
Mg. (przeszła) nagle, jakby odzyskała jakiś zagubiony wątek, zaczęła się usprawiedliwiać:
-Cóż, dzisiaj rano mój brat totalnie mnie zignorował, jak do niego mówiłam, potem moja-eh- 'przyjaciółka' również nie zwróciła uwagi jak do niej mówię, potem, jak chciałam się na ulicy zapytać o drogę dokądś, kilka osób mnie nie zaważyło, a potem, gdy robiłam coś na komputerze, drukarka mnie olała i nie chciała drukować, co ja chciałam, żeby wydrukowała, tak więc czuję się niewidoczna dla ludzi i czułam się zadziwiona, że ktoś jednak mnie dostrzega.
-Prawdę mówiąc- powiedziała Magda teraźniejsza- to ta sytuacja z powszechną ignorancją mojej osoby wydarzyła się dwa tygodnie wcześniej, ale nie mogłam. po prostu nie mogłam się powstrzymać przed wypowiedzeniem tych słów. Zwłaszcza, ze nie znalazłabym innego wytłumaczenia dla tego chamskiego 'Widzisz mnie?' To dziwne wiem, ale w tamtym momencie naprawdę nie powinnaś mnie zobaczyć. Należę do tych szczęśliwców, którzy potrafią zmieniać formę na widzialną i niewidzialną dla przeciętnego człowieka.
A teraz nie przerywaj zaczynam monolog. Na ziemi istnieje wiele osób posiadających zdolności powszechnie określane mianem 'nadnaturalnych'. Rodzaj pierwszy to ci, którzy kiedyś byli ludźmi, a po swojej śmierci przybrali inną formę- z nich wywodzą się Strażnicy Marzeń...
-Kto?
-Mówiłam, nie przerywaj, później wyjaśnię.Rodzaj drugi to osoby, które żyły normalnie, a po pewnym czasie przestały się starzeć i do nich zaliczają się Cztery Rasy oraz Rasa Piąta. Cztery rasy są  dla siebie jakby rodzeństwem, zaś rasa piąta to niejako rodzeństwo cioteczne, popularnie określana mianem kuzynostwa. cztery rasy dzielą się na północnych, wschodnich południowych i zachodnich. Zgadnij do której rasy należysz? nie odpowiadaj, to było pytanie retoryczne...
 Podczas, gdy Magda ciągnęła swoją wypowiedź, sceneria zaczęła się zmieniać. Moje wspomnienie zniknęło, najwyraźniej, było potrzebne tylko przez jakiś czas. Tymczasem znalazłam się na jakiejś półce skalnej, której widok wychodził na miasto znajdujące się w  kotlinie... chociaż nie. To wyglądało jakby zbudowano je w ogromnej jaskini, z której potem usunięto część sklepienia, odsłaniając gwieździste niebo. Na uliczkach podziemnego miasta płonęły latarnie wypełnione błękitnym  światłem, oświetlając domy i przechodzących ludzi. Z odległości w której się znajdowałam nie było słychać szumu, jaki zazwyczaj dochodzi od miast.
-Ładnie tu prawda?- Zapytała, zapewne retorycznie, Mg - oto miasto, w którym się urodziłam. Przypatrz się, bo sen się kończy..Musiałam tylko dokładnie odtworzyć wspomnienie i pokazać ci ten widok. Resztę dam radę opowiedzieć na jawie.
-Jeszcze jedno-udało mi się wtrącić- Jak dostałaś się do mojej głowy?
-Po znajomości. Ale i tak drogo mnie to kosztowało. Cóż,następnym razem wpadnę na pomysł lepszy niż dwuletnie ukrywanie tożsamości. Do zobaczenia na jawie.

Agata

Poczułam jak ktoś zatyka mi ręką usta i próbuje obezwładnić. Niestety. Mój sen, moja głowa, moja władza. Kopnęłam tego kogoś w kolano i choć może nie był oryginalniejszy ruch, to przyniósł efekty. Ktosiek mnie puścił. Z mojej dłoni wystrzeliły płomienie. Jednak nie cieszyłam się długo. Zalała mnie ściana wody.(Oj, odrobinę zbyt ciekawie) W ostatniej chwili zobaczyłam, że atakującą była kobieta. W tej chwili sen został rozerwany przez smugę czarnego piasku. Pff, w najlepszym momencie.

Jack

Rozejrzałem się po okolicy. Wleciałem do kiosku, w poszukiwaniu jakiejś mapy. Wzbiłem się w powietrze, żeby zobaczyć na jakim kontynencie się znajduję. Wyszło na to, że jestem gdzieś w okolicach Norwegii.
Słońce wschodziło, więc było około godziny siódmej rano. Do tunelu wpakowałe...  trafiłem około dwudziestej pierwszej. Biorąc pod uwagę zmianę czasu, musiałem iść przez korytarz około trzech godzin. ( Nie, nie jestem kujonem, ale jak przez trzysta lat się lata wokoło całego globu, to pewnych rzeczy, czy się chce, czy nie, się trzeba nauczyć)
Teraz pozostaje pytanie, czy lecieć do strażników i zdać raport, czy pozwiedzać miasto. Hmm...
O,jakiś zamek.

Przepraszam, że (po raz kolejny) zniknęłam na jakiś czas, wiem, że długość rozdziału nie jest proporcjonalna do długości nieobecności, wiem. Nie bijcie, proszę.
P.S. (Trochę późno, ale jednak)pozdrawiam wszystkich gimnazjalistów piszących egzaminy. Oby wyniki były jak najlepsze.
~Autorka


piątek, 18 marca 2016

Rozdział XII- Tunel, w który wpakowałem się przez własną głu... przez przypadek.

Jack

-Co się stało? -zapytałem lądując na dywaniku u Northa, nie kierując wypowiedzi do nikogo w szczególności.
-Dzisiaj, godzina dziewiętnasta wieczór- powiedział Zając- Postanowiłem zrobić jeden z niewielu wypadów na powierzchnię. Zgadnijcie co mnie zastało.
-No mów.-ponagliła go wróżka zębowa.
-Koszmary i to nie wyglądające na niedobitki.
Podniosłem głowę.
-Ile?- North zadał to pytanie za mnie.
-Trójka koszmarnych koni. Walka nie była długa, ale mimo wszystko,to podejrzane, że...
-Czekaj-przerwałem mu- to dziwne, bo ja dzisiaj też coś widziałem. Było ich pięć i zaprowadziły mnie do jakiegoś hangaru, gdzie były dziwne drzwi z jakimiś napisami-nie wiem czemu zacząłem mówić coraz szybciej. Zauważyłem, że pozostali strażnicy patrzą na mnie ze zdziwieniem.
-Jack.-Zastopował mnie North-  zaprowadź nas do tych drzwi.
***
Pół godziny później byłem z powrotem w osławionym hangarze. Wskazałem laską na tajemnicze drzwi.
-Próbowałeś otworzyć te drzwi, Jack?-zapytał North.
-Nie. Na trzy sekundy zanim przyszłoby mi to do głowy, wezwaliście mnie na naradę, Ale proszę bardzo-zrobiłem zamaszysty ruch ręką - droga wolna. Mikołaj skorzystał z mojej rady i nacisną klamkę. Nie było dla nikogo zdziwieniem, że drzwi okazały się zamknięte. Ale zaraz zdarzyło się coś, co okazało się być zdziwieniem dla wszystkich. Coś zachrobotało, po czym drzwi uchyliły się, odsłaniając wejście do jakiegoś tunelu.
-O ile się orientuje, to nie jest to połączone z żadnym z moich tuneli.
-Nie wchodźmy tam- powiedziała Tooth-to może być pułapka.
-No co wy ludzie...-urwałem gdy napotkałem spojrzenie Wróżki zębowej, Zająca i Sandy'ego- albo i nie ludzie... W każdym jesteśmy tu, specjalnie przerywamy naradę, możemy to badać, a wy tak po prostu 'nie wchodźmy tam!' - w trakcie mówienia stanąłem między strażnikami a drzwiami
-Wiesz Jack-zabrał głos Zając- istnieją inteligentniejsze sposoby zbadania sprawy. Moglibyśmy na przykład sprawdzić co oznaczają te symbole.
-Moglibyśmy na przykład sprawdzić dokąd prowadzi ten korytarz!-zacząłem cofać się w stronę drzwi.
-Frost, co z tobą?
-Nic, po prostu uważam, że skoro tu jesteśmy, to powinniśmy zrobić coś konkretnego- dalej się cofałem i nie zauważyłem nawet, kiedy wszedłem do tunelu. - A zbadanie tunelu to jedyna rozsądna opcja.- Popatrzyłem na resztę wyzywającym spojrzeniem. I wtedy drzwi się zatrzasnęły.
-Jak zupełny kretyn- usłyszałem jeszcze głos Kangura wielkanocnego

Agata

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w ciemność. Moje myśli zaprzątało jutrzejsze -pardom- dzisiejsze spotkanie z Mrokiem. Trochę mnie to zastanawiało, czemu chciał, żebym się z nim spotkała. W końcu informacje możemy sobie przekazywać z pomocą koszmarów, więc co było tak wyjątkowego, że wolał to przekazać ustnie. Może chciał pogadać na spokojnie o moim znalezisku.        Osobiście uważam, że Księżyc i spółka zwyczajnie postanowili, że przekażą klejnot (ta nazwa jest zdecydowanie lepsza) królowej, bo ta ma dobrą ochronę i w ogóle, a potem mogli o nim zapomnieć, tak jak to było w wielu przypadkach (czytałam o tym w papierach Mroka) To znaczy takie rozwiązanie jest najsensowniejsze, ale kto wie...
    No i sprawa Frosta. MUSI mieć gdzieś tutaj swój dom/ kryjówkę/ czy jakieś inne miejsce gdzie mieszka. W końcu Arendelle było jedynym obszarem, który mimo mych działań regularnie pozostawał ośnieżony. A dotychczas nie trafiłam na ani jeden ślad bytności białowłosego. Oczywiście nie wliczając śniegu.
-To wszystko bez sensu- mruknęłam do siebie, przewróciłam się na bok i zasnęłam.

Tooth

-Jack, nic ci nie jest?- zapytałam podlatując do drzwi.
-Jest w porządku- usłyszałam stłumiony głos. Spróbowałam otworzyć drzwi, ale teraz były zamknięte na głucho.
-I w coś się dzieciaku wpakował?-jękną Zając
-W tunel, kangurze, w tunel.
- Zdaje się, że będziesz musiał sprawdzić , czy ten tunel nie prowadzi na powierzchnię- przeją rozmowę Mikołaj.- Zresztą poniekąd tego chciałeś.
- O, widzicie! Drzwi mają więcej rozumu od was i przynajmniej jakoś zmusiły nas do działania.
-Czyli może my trzymajmy się planu Zająca- zaproponowałam nieśmiało -czyli sprawdzimy co znaczą te symbole, a Jack pójdzie korytarzem. Mikołaj, Sandy i Zając potaknęli głowami na znak zgody.
-To ja idę - powiedział Jack.

Jack

Ruszyłem tunelem. Poniosło mnie, wiem. Tak naprawdę to zwyczajnie martwiłem się innymi sprawami, a koszmary zupełnie wytrąciły mnie z równowagi. A owe "inne sprawy" to wiara dzieci we mnie. Za każdym razem, gdy stworzony prze mnie śnieg topniał kilkoro traciło wiarę. I to był mój największy problem.
***
Szedłem długo, bardzo długo. Co jakiś czas usiłowałem wezwać wiatr, ale pod ziemią niespecjalnie mi się to udawało. Jednak po pewnym zauważyłem, że korytarz pnie się w górę.
***
Nie widziałem żadnych odgałęzień, żadnych bocznych korytarzy, nic. Nie było nawet zakrętów. Tylko prosty lekko pochyły tunel. To było dziwne.
***
 Najpierw poczułem na twarzy świeższy powiew powietrza. Potem zobaczyłem światło. I wtedy wydostałem się na powierzchnię.
Byłem w jaskini - poprawka skalnej wnęce u podnóży niewielkiej góry. Musiałem się tylko zorientować w jakiej części globu jestem.
***
Śnieg. Mnóstwo śniegu. Nie taki brudny i mokry, jak ten, który był dość miernym efektem moich ostatnich starań. Nie. To był cudownie biały, skrzypiący pod nogami śnieg, który błyszczał w świetle wzchodzącego słońca.
A nie pamiętam, żebym to ostatnio był. A musiałbym zapamiętać miejsce, które było jedynym azylem dobrej zimy.To nie była pierwsza dziwna rzecz. jaką ostatnio widziałem, ale zapowiadało się, że muszę zacząć się przyzwyczajać.
Przeszukałem wzrokiem niebo i tuż przy horyzoncie zobaczyłem zachodzący już księżyc. W mojej głowie pojawiło się jedno słowo. "Arendelle".

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, że nie było mnie naprawdę długo, ale nieobecność postarałam się nadrobić, dotychczas najdłuższym rozdziałem. 
I jestem winna wyjaśnienia, dlaczego Jack i Elsa jeszcze się nie spotkali. Niestety muszę powprowadzać wszystkie wątki, żeby opowiadanie miało sens, więc proszę o cierpliwość.